Nigdy jeszcze Polska nie była zalewana propagandą antysemicką w takim stopniu co obecnie. Jak grzyby po deszczu wyrastają jakieś partyjki ,,narodowo – socjalistyczne”, kłócące się ze sobą o „programy”, ale zgodne na punkcie antysemityzmu. To jest wspólna więź, która je łączy, a w rzeczywistości – jedyny „program”, który je powołał do życia i z którego żyją. Największe natężenie tej propagandy zdaje się być na Górnym Śląsku, a bliskie sąsiedztwo z Niemcami wyjaśniałoby, skąd ona czerpie, swe źródła nietylko… ideowe.
Jeżeli do owych świeżo zakładanych kramików faszystowskich dodamy starą endecję i jej rozgałęzienia akademickie, uprawiające również z dziką pasją antysemityzm, to będziemy mieli pojęcie o zasięgu tej propagandy i jej niebezpieczeństwie.
Chwila obecna sprzyja niewątpliwie robocie antysemickiej. Zwycięstwo hitleryzmu z jednej, a straszliwy kryzys gospodarczy z drugiej strony, stanowią niezmiernie wdzięczne podłoże dla akcji antyżydowskiej, do której łatwo wprzęgać licznych aferzystów i wykolejeńców, i która działa jak narkotyk na umysły słabe i bezkrytyczne. Im więcej materjału palnego nagromadzi się w społeczeństwie, tem łatwiej o wybuchy antysemickie. Wiedzą o tem dobrze prowodyrzy hec antyżydowskich i wyzyskują ciężką sytuację ludności do swoich celów politycznych.
W pierwszych latach rządów ,,sanacji”, kiedy stan gospodarczy kraju był pomyślny, a w Niemczech dzięki dobrej konjunkturze gospodarczej mało kto myślał o hitleryzmie, głucho było o antysemityzmie w Polsce. Narastał on w miarę dojrzewania kryzysu, a zwycięstwo hitleryzmu dodało mu odwagi, tupetu i czelności.
Gdyby więc „sanacja” zwalczała kryzys gospodarczy choćby z taką samą energją jak ruch robotniczy, toby antysemityzm nie podniósł tak głowy. Ale „sanacja” nie jest zdolna do walki z kryzysem. W ten sposób i „sanacja” przyczynia się pośrednio do wzrostu antysemityzmu, chociaż urzędowo i w osobie swych odpowiedzialnych przedstawicieli antysemityzmu nie uprawia.
Ale skoro „sanacja” nie jest w stanie pokonać głównego źródła antysemityzmu, to powinna przynajmniej poskromić wyuzdaną propagandę antysemicką. Rozwiązano swego czasu „Rozwój”, ale dzisiaj mamy dziesiątki podobnych organizacyjek, siejących zdziczenie i nastroje pogromowe, a „sanacja” przypatruje się temu obojętnie, wkraczając dopiero wtedy, kiedy propaganda anty-żydowska wydaje już smutne owoce, kiedy dochodzi już do rozruchów.
Niedość na tem. „Sanacja” przez swój flirt z Hitlerem ułatwia jemu robotę antysemicką w Polsce. Już sam fakt przyjaźni polsko – niemieckiej, wyrażającej się dzisiaj aż w trzech dokumentach – pakt nieagresji, porozumienie gospodarcze i prasowe – rozzuchwala elementy antysemickie u nas. A wiadomo przecież, że Hitler prowadzi wytężoną propagandę w Polsce, że zwłaszcza Górny Śląsk jest wprost podminowany przez hitleryzm, o czem nawet prasa „sanacyjna” alarmuje opinję polską. Tymczasem „sanacja” nietylko nie przeciwdziała tej propagandzie, ale zawiera nawet porozumienie prasowe z Hitlerem, mające ten cel, że prasa obu krajów ma pisać „dobrze” o sobie wzajemnie, współdziała w wielkiej ajencji hitlerowskiej „Europa” z siedzibą w Berlinie, jednem słowem już bezpośrednio pomaga Hitlerowi w jego akcji antysemickiej.
Tak oto dziwna „racja stanu” każe „sanacji” być filosemicką w oświadczeniach urzędowych, a antysemicką w czynach.
Rosnącej fali antysemityzmu przeciwstawiają się jedynie klasy pracujące wszystkich narodowości w Polsce. Przepędzą one faszystowskich pachołków, a w solidarnej walce o socjalizm wyrwą korzenie antysemityzmu i nienawiści narodowej, rasowej, czy wyznaniowej.
(jmb.).