Po masakrze

W ostatnich tragicznych wypadkach niemieckich uderzać muszą szczególnie dwie rzeczy. Pierwszą jest niesłychana w naszej epoce bezwzględność i okrucieństwo w zdławieniu przygotowywanej dopiero rewolty. Wystrzelać w ciągu paru godzin, bez sądu, w różnych punktach państwa kilkanaście osób, doniedawna najbliższych swoich współpracowników i podwładnych – na to trzeba albo stracić głowę, albo posiadać psychikę i pojęcie kondotjera z czasów wojen krzyżowych. Zwłaszcza, że rewolty jeszcze nie było, a jej przywódcy i uczestnicy zostali zaskoczeni w łóżkach, w okolicznościach bynajmniej nie świadczących o gotowości do natychmiastowego bojowego wystąpienia.

Aby zapobiec rewolucji wystarczało powyciągać ich z łóżek i zamknąć wszystkich przywódców spisku, oddając ich następnie pod sąd, taki czy inny. Wszak istnieje specjalny trybunał partyjny, nie związany ani jawnością, ani normalną procedurą. Niechybnie wola Hitlera byłaby dla niego jedynem prawem. Lecz nie zatroszczono się nawet o ratowanie pozorów. Sprawę załatwiono tak, jakgdyby rewolta była w pełnym bojowym biegu. Dotychczas nie wiadomo kto i z czyjego bezpośredniego rozkazu wykonywał te okropne akty teroru. Nasuwa się przypuszczenie, że rozkazodawcą był Goering, o którego nieopanowanych instynktach jest powszechnie wiadomo. Od pewnej chwili zaczął wprawdzie działać ów trybunał partyjny, ale pierwsze egzekucje z dn. 30. VI. odbyły się poza wszelką procedurą. Oczywiście i trybunał partyjny nic nie ma wspólnego z wymiarem sprawiedliwości, choćby podług najbardziej uproszczonego sposobu. To też wypadki niemieckie wstrząsnęły głęboko opinją międzynarodową. Metody, użyte przez rząd narodu szczycącego się swoją cywilizacją i kulturą, cofają stosunki i pojęcia w nim panujące do zamierzchłych czasów średniowiecza.

Na posiedzeniu gabinetu Rzeszy oświadczył kanclerz, że użyte przez niego środki były konieczne dla zapobieżenia wojnie domowej, która pochłonęłaby wielokrotnie większą ilość ofiar, a uchwalona na temże posiedzeniu ustawa usankcjonowała dokonane egzekucje. Jednak nie sądzimy, aby to oświadczenie Hitlera i formalna sankcja jego czynów, mogły przekreślić uczucia oburzenia i odrazy, wywołane w świecie europejskiej kultury przez mordy, dokonane prewencyjnie, w sypialniach i prywatnych gabinetach przeciwników.

Działo się to samo przed 15-tu laty w Sowietach – to prawda. Ale nie możemy przecież przykładać tej samej miary do obu tych społeczeństw. Dotychczas widzieliśmy pomiędzy niemi dystans ogromny. Barbarzyństwo sowieckiej rewolucji oburzało, lecz działo się ono w innym, obcym nam świecie, nie obciążało środowiska przynależnego do świata europejskiej kultury. Egzekucje niemieckie wnoszą między nasz świat poczucie załamania się tych pojęć, które od czasów wielkiej rewolucji zdawały się być uznane i respektowane.

* * *

Drugą, zupełnie innej kategorji sprawą, która uderza w wypadkach niemieckich, jest zagadkowość ujawnionego podobno współdziałania dwóch krańcowo różnych odłamów politycznych. Ustalenie i powiązanie faktów jest jeszcze niemożliwe i zapewnie nieprędko da się dokonać. Mówi się o dwóch równoległych spiskach – Schleichera i Roehma – pozostających ze sobą w luźnym kontakcie. Są to jednak tylko domysły, do których daje podstawę fakt – być może przypadkowy – że właśnie ci dwaj ludzie zostali odrazu uderzeni. „Socjalizujący” generał, doświadczony gracz polityczny, mógł rzeczywiście spekulować na radykalnych nastrojach szturmowców Roehma, ale czego mógł się spodziewać ten ostatni po Schleicherze? Natychmiastowego wykonania programu nacjonal-socjalistycznego, czy utrzymania poprostu organizacji S. A.? O jakikolwiek program Roehmowi napewno nie chodziło. Natomiast jego ambicje sięgały już bardzo daleko i rozwiązanie miljonowej armji szturmowców, której był bezpośrednim szefem, bynajmniej mu się nie uśmiechało. Więc szukając politycznego szefa, któremu mógłby, nie tracąc swej pozycji, służyć wraz ze swoją armją, natknął się na Schleichera? Być może. Trudno natomiast posądzić Schleichera o tego rodzaju lekkomyślne plany. Obalić Hitlera zapomocą jego własnej armji, chwiIowo rozgoryczonej, nie mając za sobą ani Reichswehry, ani żadnej większej politycznej organizacji – taka impreza wygląda nadto ryzykownie.

Bardziej prawdopodobnem jest, że Schleicher prowadził istotnie jakąś zakulisową grę i utrzymywał rożne kontakty, aby, przewidując kryzys reżimu hitlerowskiego, móc wypłynąć w odpowiedniej chwili na widownię. Jeżeli szef S. S. Himmler tę robotę wykrył, mogła ona być uznana przez Hitlera za spisek i los Schleichera został przesądzony. Widząc, że trudności reżimu wywołują czynne reakcje w różróżnych kierunkach, postanowił kanclerz zdławić je za jednym zamachem. Wszystkie dalsze egzekucje i areszty są zapewne prewencyjnem usuwaniem i wyłapywaniem tych, którzy w pewnej chwili mogliby złamać swą dla Hitlera wierność. Wymieniane nazwiska straconych i aresztowanych dotyczą tak różnych sfer, że niepodobna wtłoczyć ich do jednej grupy spiskowców.

Niemniej zagadkową jest rola Papena. Jego mowa w Marburgu z dn. 17 ub. m. niewątpliwie zaostrzyła sytuację w Niemczech i uaktywniła wszelkie elementy niezadowolone – z prawa i z lewa. Jeden z jego sekretarzy popełnił samobójstwo, inny jest podobno aresztowany, czy nawet rozstrzelany, a sam Papen pozostaje pod eskortą… dla ochrony. Jego dymisja, bardzo niemiła dla Prezydenta Hindenburga, jest naturalną konsekwencją fałszywej sytuacji, w jakiej się wicekanclerz po masakrze znalazł.

Zestawienie tych faktów nie daje jednak żadnego jasnego obrazu i podziwiać trzeba wyobraźnię dziennikarzy francuskich, którzy snują na ich tle fantastyczne wprost domysły i opowieści. Dla przyszłej polityki Hitlera można przewidywać dwie drogi:

1) oparcie się wyłącznie na wiernych elementach partji z wyłączeniem wszelkich kompromisów na lewo i na prawo.

2) rozszerzenie podstawy reżimu przez wciągnięcie sfer organizacyjnie z partją niezwiązanych, lecz aktywnych i gotowych do współdziałania z nią na pewnych warunkach.

W tym ostatnim wypadku nastąpiłoby złamanie zasady „totalności” narodowo-socjalistycznego programu.

Testis.

Gazeta codzienna ukazująca się w Wilnie w latach 1924 – 1939.

Close