Znasz li ten kraj?

Myśl Niepodległa wspomniała o pewnej wsi w Galicji, w której 16 rodzin zgłosiło bezwyznaniowość. Wieś ta leży o kwadrans drogi od Zborowa (w którym mieszkam). Chodziło o budowanie plebanji. Olbrzymi wydatek dla wsi tak biednej, że „cala już zadłużona”, jak mi naiwnie mówiła żona proboszcza rusińskiego z tejże wsi właśnie pochodząca. Jakiś akademik wytłumaczył gminie, że, ogłosiwszy bezwyznaniowość, nie będą potrzebowali dawać składek na budowę plebanji. Więc 16 rodzin zgłosiło bezwyznaniowość. Trzeba było widzieć, co za kontragitacja powstała! Przedwczoraj dziecko wznieciło tam ogień i pół wsi poszło z dymem. Naturalnie, jeśli się spalili „bezwyznaniowcy”, powie partja proboszcza, że to kara boża, jeśli się zaś spalili „prawowierni”, wzmiankowana partja urządzi krucjatę na „bezwyznaniowych”, wołając gromkim głosem, iż to oni nieszczęście na wieś sprowadzili. Tak się u nas dusi w zarodku wyzwolenie, jakimkolwiek byłby jego punkt wyjścia. Galicja osłupiała ze zdumienia, gdy kardynał Puzyna postawił swoje veto contra Słowacki. Pisał mi Dr. Moskwa, jeden z najgorliwszych naszych wolnomyślicieli, że – dobrze się stało, iż Puzyna odmówił, albowiem niczem bardziej się nie mógł sprawie naszej wolnomyślnej przysłużyć. Ciekawem zjawiskiem jest, jak się zachowuje wobec tego wburzenia prasa nasza konserwatywno-klerykalna. „Słowo”, to wszechpolskie, to broniące niby tak zażarcie własności polskiej, milczy jak grób. „Przegląd” – starał się najpierw dowieść, że jest różnica między Mickiewiczem a Słowackim, pierwszy bowiem był „wodzem ducha”, „przewódzcą”, „legendą”, dlatego leży na Wawelu, a Słowacki był „poetą”, jakich wielu, więc miejsce jego na Skałce. Ruch cały i żądanie całego narodu zredukował „Przegląd” do określenia: „żądała młodzież”. A w końcu partja klerykalna ukuła inną tarczę. Oto cichaczem ustnie szerzą wieść, iż nie kardynał zamknął drzwi Wawelu przed Słowackim, tylko… cesarz Franciszek Józef. Mówią tajemniczo a z powagą, że, gdy cesarzowi ongi powiedziano, iż chcemy chować Mickiewicza na Wawelu, cesarz miał spytać: „Was ist Mickiewicz?” Wytłumaczyli mu, że to „poeta”. Wobec tego, cesarz na pochowanie Mickiewicza na Wawelu pozwolił. Gdy jednak potem dowiedział się, co Mickiewicz na Habsburgów wygadywał (?), powiedział: szlus, więcej już nikogo z „poetów” na Wawel nie dopuszczę. Tak tedy nie jest winien bogobojny starzec na Kozielsku Puzyna, ale najjaśniejszy pan. Rzeczywiście ma pech Puzyna do cesarza i do przywileju kładzenia veta. Wybierali papieża, cesarz kazał mu postawić veto, poczem wybrany papież zmył głowę kardynałowi Puzynie, jako dobry kolega chcąc dać gratisową satysfakcję niewybranemu Rampolli. Teraz naród wybierał grobowiec dla największego swego Twórcy, cesarz kazał kardynałowi postawić veto i – rozległ się świst wzdłuż całej Polski. Wygwizdali kardynała długo, przeciągle, obiecując odwet lepszy: mianowicie sekularyzację Wawelu. A infamja została już piętnem niezatartem na tem czole służalca rzymsko-cesarskiego. Naturalnie cesarz się do Wawelu nie miesza. Są to tylko nieudolne krętactwa kleru, aby jako tako oczyścić Puzynę, który ich samych zadziwił bezczelnością. Najpierw nieprzygotowani jeszcze do argumentacji krzyczeli: „Co jest?! Ks. kardynał jest gospodarzem w katedrze i może tam robić, co mu się żywnie podoba”. Teraz zaś wołają: „Biedny kardynał nic nie może uczynić… Cóż? Cesarz, Najjaśniejszy Pan nie chce, stanowczo nie chce”… etc. Ciesz się, narodzie polski, katolicki! Kto ma prawo nieprzyjmowania prochów czczonych przez naród, ten ma tem samem prawo przyjmowania tych, które mu się podobają, więc dzień może nadejdzie, gdy kardynał w urnie złotej sprowadzi serce wielkiego Bismarcka i pochowa je na Wawelu. Wszak z powodu zażegnanej awantury serbskiej zapanowały tak serdeczne stosunki obecnie między Austrją i Prusami! Poddaję ci tę myśl, szlachetny polski kardynale… a zdaniem mojem o wiele odpowiedniejsze będzie miejsce dla Bismarcka, niż dla Słowackiego, obok „św. relikwji” „św.” Stanisława, zdrajcy i przedawczyka. Poddaję ci tę myśl.

M. A. Walewska (hr W.).

Czasopismo ukazujące się w Warszawie w latach 1906 – 1931; początkowo wolnomyślicielskie i antyklerykalne z czasem przekształciło się w antysemickie i endeckie. Największy wpływ na kształt czasopisma wywarł jego wydawca i redaktor Andrzej Niemojewski.

Close