W „Prosto z Mostu” (Nr.2) poruszona została sprawa skrótów rzekomo poczynionych przez Reymonta w jego powieści „Ziemia Obiecana”. O cóż chodzi? Reymont w wywiadzie z Lefevrem wspomniał, że po napisaniu „Ziemi Obiecanej” na skutek interwencji łódzkich fabrykantów wykreślił z powieści kilka antysemickich i antykapitalistycznych fragmentów. Obecnie prof. Julian Krzyżanowski zbadał tę ciekawą sprawę. Oto wynik badań Krzyżanowskiego:
Prof. Julian Krzyżanowski, autor wydanej świeżo monografii o Reymoncie, postanowi zbadać bliżej, jak ta sprawa wygląda. Rękopis powieści, niestety, nie zachował się. Natomiast porównanie pierwodruku w odcinkach „Kuriera Codziennego” z wydaniem książkowym wykazuje , że Reymont dokonał tylko szeregu poprawek i skrótów ze względów czysto artystycznych.
Na marginesie wyniku tych badań zaznacza z żalem redaktor „Prosto z Mostu”.
Pozostaje więc tylko przypuszczenie, że nie cenzura na skutek interwencji fabrykantów zmieniła wydanie książkowe, ale może redakcja „Kuriera Codziennego” z własnej inicjatywy łagodziła tekst podczas druku odcinków, a Reymont następnie te zmiany w wydaniu książkowym zaakceptował. Ostateczne wyjaśnienie tej ewentualności, byłoby możliwe, gdyby się odnalazł rękopis „Ziemi Obiecanej”.
Czyż zatem Reymont w wywiadzie z Lefevrem przekoloryzował – co mu się zresztą dość często zdarzało – sprawę antysemickich fragmentów w „Ziemi Obiecanej”? A należy zaznaczyć, że Reymont często lubiał – o czym kilkakrotnie pisze Lorentowicz w swych wspomnieniach „Spojrzenie wstecz” – tworzyć o sobie niesamowite legendy, w które sam potem wierzył. Znana jest np. komiczna historia z nazwiskiem autora „Chłopów”, utrzymującego, że Reymontowie pochodzą z arystokratycznego rodu skandynawskich wikingów, podczas gdy w rzeczywistości rodowe nazwisko Reymonta brzmiało poprostu – Balcerek.
Ale skąd do Reymonta ta dzika historia z antysemickimi fragmentami z „Ziemi Obiecanej”? I pocóż wspominał o tym Reymont francuskiemu reporterowi? Czyżby zależało pisarzowi na reputacji antysemity terroryzowanego przez łódzkich geszeft manów? Czyżby chciał w ten sposób Reymont wkupić się w łaskę ówczesnych ludowców i chadeków, z którymi łączyły go serdeczne węzły politycznej i osobistej przyjaźni?
Tę rzecz trzeba zbadać i wyjaśnić, podobnie zresztą jak cały stosunek Reymonta do Żydów. Trzeba wyjaśnić! Sam pisarz często w wywiadach oświadczał się w sprawie żydowskiej: raz wypowiadał się na ten temat bardzo mglisto, innym razem zaprzeczał jakoby był kiedykolwiek antysemitą, to znów kumał się serdecznie z ówczesnymi sferami politycznymi, które nie grzeszyły zbytnim liberalizmem i demokracją. Jest jednak rzeczą bardzo znamienną, że po otrzymaniu Nagrody Nobla Reymont kilkakrotnie wydawał filosemickie enuncjacje, pełne miłych komplementów skierowanych pod adresem – żydostwa. Te enuncjacje mają swoją podszewkę.
Oto podszewka:
Jak wiadomo w latach 1923 – 24 sprawa przyznania Polakowi Nagrody Nobla była bardzo aktualną. Pierwotnie lansowano kandydaturę Żeromskiego, którą potem polskie M.S.Z. – utrąciło na rzecz kandydatury Reymonta. Przygotowano odpowiednią przychylną atmosferę dla kandydatury Reymonta wśród krytyków szwedzkich i wydano pospiesznie dalsze tomy „Chłopów” w języku szwedzkim. Ale podczas obrad Akademii Sztokholmskiej, jeden z członków wysunął zarzut, że – Reymont jest antysemitą. Wobec tego -wywodził ów członek Akademii Sztokholmskiej – nie można przyznać nagrody pisarzowi uprawiającemu propagandę nienawiści rasowej. Na dowód przytoczył ów pan właśnie „Ziemię Obiecaną”! Tę „Ziemię Obiecaną”, która według ustnej relacji Reymonta – pozbawiona została mocniejszych akcentów antysemickich na skutek interwencji łódzkich fabrykantów! W Akademii Sztokholmskiej zapanowała konsternacja. Kandydatura Reymonta wisiała na włosku. Zwrócono się wówczas do nadrabina Sztokholmu, świetnego pisarza i doskonałego publicysty Dra Ehrenpreisa z prośbą o wydanie opinii o stosunku Reymonta do Żydów. Nadrabin Ehrenpreis zaprzeczył wielkodusznie jakoby Reymont był kiedykolwiek antysemitą!
I Reymont Nagrodę Nobla otrzymał.
A teraz nagle okazuje się, że coś tam z tą „Ziemią Obiecaną” nie było w porządku!
Więc ten incydent powinni zapamiętać ci gębacze, którzy zbyt pochopnie oskarżają Żydów o szkalowanie Polski zagranicą. A powinien o tym incydencie pamiętać p. Stanisław Piasecki, który pewnego dnia będzie może kandydatem do Nagrody Nobla za swoje świetne artykuły z „Prosto z mostu”.
Nigdy nic nie wiadomo. Przecież pewnego dnia może zwrócić się Akademia Sztokholmska z zapytaniem rabina Romanusa, czy p. Piasecki jest antysemitą. Cóż wtedy rabin Romanus odpowie? Chyba zwróci się z kolei z zapytaniem do rabina Silberfelda. Wiadomo przecież: rabini rządzą światem!