Straszliwe warunki pracy i płacy oświetliła rozprawa sądowa w Warszawie
Warszawa, 17. 4. (tel. wł.) Ub. soboty przed sądem warszawskim toczyła się sprawa na tle piekła robotniczego w Żyrardowie. Bolesna ta sprawa raz po raz powraca do sali sądowej i to od chwili tragicznego strzału Blachowskiego, który zabił dyrektora zakładów żyrardowskich Koellera. B. inspektorka pracy, pani Krahelska, zaskarżyła redaktora odpowiedzialnego „Prawdy” łódzkiej, p. Zielinę, który zeznania jej, złożone na procesie żyrardowskim Blachowskiego, nazwał „kłamstwem”. Kłamstwem miało być zeznanie o wyzyskiwaniu w Żyrardowie pracy nieletnich i o innych nadużyciach.
Na wstępie bardzo ciekawe zeznania złożyła p. Krahelska. Będąc 2-krotnie w Żyrardowie na inspekcji zauważyła niezwykle dużą ilość pracowników młodocianych. Gdy młodociany osiągał już czas, który pozwalał mu na korzystanie z urlopu, zwalniało się go i brało młodszego. Płynność elementu młodego była kolosalna. Znano były wypadki, że w rodzinie robotniczej usuwano 16-letnią dziewczynę, by na jej miejsce przyjąć 14-letnią jej siostrę. Opowiada ona następnie o niesłychanem szykanowaniu robotnic z powodu ich zewnętrznego wyglądu, o usuwaniu mniej zgrabnych, o wymawianiu pracy tym, które miały za grube nogi i t. d.
Bardzo ciekawe dane przedstawił drugi świadek, b. inspektorka pracy, p. Miedzińska. Żyrardów pracował dziećmi. Z pośród młodocianych 80 procent było dzieci w wieku lat 15, z przewagę dziewcząt. W najbardziej niezdrowej części zakładów pracowało 80 procent nieletnich. Do obniżania płac dążono najrozmaitszemi środkami. Wprowadzono np. 5 kategoryj pomocnic. Były pomocnice dla pomocnic i w tej drabinie coraz niższe, absurdalne zarobki. W Żyrardowie uczeń otrzymywał przez całe trzy lata 87 gr. dziennie, a gdy przestawał być uczniem, zwalniano go z pracy. Wyzyskiwane dziewczęta były tak przemęczone pracą, iż rzadko która chodziła na dokształcenie, gdyż upadały ze zmęczenia. Usunięto np. robotnicę, która ze zmęczenia upadła i nie mogła podążyć za innemi.
O wyjątkowej nędzy Żyrardowa opowiadał obszernie b. minister pracy p. Jurkiewicz, używając takich określeń, jak: „czarna rozpacz, straszliwe warunki, okropna sytuacja”. Wyzysk robotnika był niesłychany. Jeden z akcjonarjuszów np. dostarczał wełny najgorszego gatunku po cenach o 10 procent wyższych, niż gatunek najlepszy i różnicę wybijano na zmniejszanych placach robotniczych.
Wielkie zainteresowanie wzbudziły zeznania p. Waśkiewicza, b. dyrektora zakładów, który obecnie się poróżnił z Francuzami. Zdumienie wywołuje on już na wstępie, gdy powiada, że najniższa płaca wynosiła 30 zł. tygodniowo. Tymczasem inspektorki zeznały, że najniższa płaca wynosiła 2,10 zł. tygodniowo. Gdy świadek krytykował gospodarkę zakładów, a chwalił tylko stosunek zakładów do robotników, adw. Rudziński zadał mu słuszne pytanie, dlaczego na procesie Blachowskiego miał tylko słowa najwyższego uznania dla gospodarki Francuzów? Świadek odpowiada, że dowiedział się o tem dopiero po utracie posady… Skąd, nie umie bliżej wyjaśnić. Z konfrontacji świadka z inspektorem pracy Grabowskim okazało się, że w pewnym okresie czasu św. Waśkiewicz podał mu, jako kontyngent redukcji 80 robotników, gdy bezpośrednio potem dyrekcja zwolniła 2.800 osób.
Po wyczerpaniu się listy świadków sąd o godz. 2 w nocy ogłosił wyrok, skazujący red. Zielinę na 4 miesiące aresztu i 500 zł. grzywny.
W ten sposób prawda o Żyrardowie raz jeszcze zatriumfowała.