POLITYKA SOWIECKA NA ODCINKU WILEŃSKIM
Rządy sowieckie w Wilnie, aż do chwili odstąpienia miasta Litwinom, nosiły przez cały czas charakter tymczasowości. Mało dbano o aprowizację ludności, która, zdziwiona, patrzyła, jak wywożono meble z biur i urzędów, maszyny z nieczynnych fabryk, druty, kable, a podobno i istniejące w Wilnie zapasy cukru, mąki itd. Kazano otwierać safesy banków i konfiskowano zawartość. Szukano pilnie broni, aresztowano i wywieziono w głąb Rosji szereg przedstawicieli inteligencji polskiej (np. znanego laryngologa dra. Czarnoskiego). A żołnierze sowieccy stale powtarzali, że idą na Niemców.

Wkroczenie wojsk litewskich do Wilna – X 1939 rok
Nie wiem, czy taki projekt rzeczywiście istniał, niewątpliwie zajęcie państw bałtyckich polepszyłoby pozycję strategiczną Z.S.S.R. względem Niemiec. Ale na ten krok nie odważono się na razie, zaproponowano zaś Litwie utworzenie baz sowieckich wzamian za przyłączenie Wilna do Litwy. Przyłączenie tego polskiego miasta musiało doprowadzić do trudności wewnętrznych na Litwie, a co za tym idzie, do jej osłabienia. Sowiety odsunęły więc całkowite zajęcie Litwy na późniejszy okres. Na Litwie wierzono jeszcze, że Niemcy nie dopuszczą do inwazji rosyjskiej.
Nasuwa się obecnie pytanie, dlaczego Z.S.S.R. wybrał właśnie dzień 15 czerwca na wkroczenie wojsk sowieckich na Litwę. Wydarzenie to było dla Litwinów gromem z jasnego nieba. Być może, że w tym dniu armia sowiecka miała być na tyle przygotowana, aby móc odebrać ochotę Niemcom do jeszcze jednej wojny. Rzeczywiście, wojska przelewały się bez końca przez miasto, przez wiele nocy szły czołgi, jeden za drugim, a przez całe dnie przelatywały niezliczone samoloty nad miastem. Cała ta ogromna masa parła ku zachodowi. Byliśmy pewni wybuchu wojny. Mostów pilnowały liczne posterunki, wszędzie ustawione były czołgi, samochody pancerne, armatki polowe, w lasach zaś obozowało wojsko. Nad granicą niemiecką okopywano się podobno. Wszystko to dowodziło, że zajmowano Litwę bez porozumienia z Niemcami.
Po pewnym czasie Niemcy albo uznały nowy stan rzeczy, albo też pogodziły się z nim, nie wyjawiając żadnej pretensji. To też posterunki zwinięto, czołgi i armatki znikły, a wojsko przeniosło się do miast, gdzie zajmowało dla siebie koszary i całe kwartały domów prywatnych. Należy przyznać, że Sowiety wybrały bardzo dobrze moment zaboru Litwy, bo Niemcy wtedy już były zajęte przygotowywaniem ataku na Anglię i godziły się na wszystko, co się działo na wschodzie.
Ale na tym nie koniec. Z.S.S.R. musi być teraz przygotowany na wszystko. Mogą przecież wytworzyć się warunki, w których maszyna wojenna niemiecka będzie się mogła obrócić na wschód. Przystąpiono w Z.S.S.R. do reorganizacji wojska, które w Finlandii nie zaimponowało światu. Zewnętrzne oznaki takiej reorganizacji były: pozbycie się przez armię funkcjonariuszy partyjnych t. z. politruków, wprowadzenie bardziej widocznych dystynkcji dla oficerów i wprowadzenie obyczaju salutowania. Przyznawano się odważnie, że chodzi o zwiększenie dyscypliny.
Następnym zadaniem było mocne usadowienie się w państwach bałtyckich. W myśl ideologii rosyjskiej, starano oprzeć się na ludziach, których należało przeciągnąć na swoją stronę. Na Litwie wzięto się ostrożnie do rzeczy, nie dając z początku Litwinom odczuć zmiany. Był rząd litewski wprawdzie komunistyczny, był prezydent litewski, a wojsko i policja chodziły w dawnych mundurach (ostatnio uległo to zmianie). Jednocześnie wzięto naród pod ogień propagandy rosyjskiej. Prezydenta Smetonę i jego stronników zohydzano, ile się dało, mężów stanu Rosji chwalono aż za wiele. Polskiej ludności przyznano swobodę języka narodowego i zwiększono ilość audycji radiowych w języku polskim. Z drugiej strony zredukowano trzy istniejące dzienniki polskie do jednego.
Tymczasem czynione były wysiłki, aby nie dopuścić do paniki i zwyżki cen na towary pierwszej potrzeby. Zaopatruje się nawet Wilno w pewne towary. Zato ponowiły się rewizje nocne po mieszkaniach i areszty. Poszukiwano teraz przede wszystkim oficerów zwolnionych z obozów internowanych na Litwie, jak również tych, którzy uciekli w swoim czasie na Liitwę.
BOLSZEWICY Z BLIZKA
Wilnianin spotkał się wpierw z armią sowiecką i według niej oceniał całe państwo. Uderzał go mały wzrost żołnierza sowieckiego, mało podobnego pod tym względem do żołnierza rosyjskiego z 1914 roku. Żołnierz obecny czynił wrażenie człowieka, który wiele trudnych chwil przeżył. W poszczególnych oddziałach spotkać można było przedstawicieli różnych ras europejskich i azjatyckich. Umundurowani są nieszczególnie: wszystkie odcienie zielono-szarego koloru są na porządku dziennym. Wszyscy są natomiast obuci. Konie posiadają niezłe. Co do uzbrojenia, trudno mi coś powiedzieć; w każdym razie przywiązywanie złożonego bagnetu do karabinu sznurkami i wstążeczkami robi fatalne wrażenie.
Pod względem wychowania wojska osiągnięto w Z.S.S.R. pewne wyniki. Żołnierz jest grzeczny, często nieśmiały, oficer uprzejmy. Jeden i drugi nie klną, na ogół nie piją. Zupełnie coś innego widziałem później w Niemczech. Podczas rewizji żołnierze sowieccy nie kradli, w przeciwieństwie do miejscowej milicji ludowej złożonej z mętów. Żołnierze orientują się dobrze w składzie narodowościowym Wilna i Litwy. Z wielkim zainteresowaniem pytali się niektórzy o warunki bytu w Wilnie, zdradzając oczywiście swój specyficzny światopogląd. W okresie gdy rubel był ustawowo przyjętym a raczej narzuconym – środkiem płatniczym wojskowi robili w Wilnie duże zakupy, szczególnie bielizny, odzieży, obuwia.
Poza armią Wilnianin miał jeszcze drugą możliwość zapoznania się z rzeczywistością sowiecką. Byli nią wzięci do niewoli bolszewickiej żołnierze polscy, których, po wywiezieniu w głąb Rosji, mało pilnowano albo wprost puszczono na wolność. Zestawiając wszystkie wiadomości, doszedłem do wniosku, że gospodarka w Rosji sowieckiej jest bardzo nierównomierna. Są traktory, samochody, czołgi, samoloty, ale brakuje naczyń, rondli, butów, bielizny. Są kołchozy bogate, są inne, gdzie nie ma co jeść. Komunikacja i poczta są fatalne. Opowiadano mi o marnotrawstwach w kołchozach, gdzie napół wymłócone zboże szło na słomę. Brakuje nierogacizny, tłuszczów i masła.
Bolszewicy przekonani są głęboko, że niosą zachodowi cenny skarb ideologiczny. Niosą wyzwolenie, czują się krzewicielami nowej religii. Na fakty przeczące ich poglądom są ślepi i głusi. Nie „wybielają” swego wyjścia z chińskiego muru, którym odgrodzili się od Europy. Obecny Rosjanin jest w taki sam sposób „czerwony”, w jakim był dawniej wiernym sługą cara. Kto staje się bolszewikiem, poddaje się wpływom Rosji, i to Rosji imperialistycznej. To też bolszewik wileński mówi albo po rosyjku albo z rosyjska. Sowiety będą prześladowały Polaków nie za „burżujstwo”, lecz za ich wolę samodzielności. Dlatego aresztują przywódców socjalistów, salonowych komunistów i w ogóle ludzi lewicowych, ponieważ ci właśnie nie zechcą się poddać imperializmowi rosyjskiemu.
POLITYKA LITEWSKA NA ODCINKU WILEŃSKIM
Litewskie stronnictwo rządowe – Szaulisi – tak dalece zaangażowało się w sprawie wileńskiej i tak dalece opierało na kwestii wileńskiej swoją rację bytu, że propozycji sowieckiej zwrotu Wilna nie mogło nie przyjąć. Związana ona była wprawdzie z żądaniem umieszczenia baz sowieckich na Litwie, zdawało się jednak, że mimo wszystko można będzie znaleść wyjście z sytuacji.
Wraz z przyłączeniem Wileńszczyzny przybyło Litwie ok. 200.000 Litwinów, i ludność litewska na Litwie wzrosła do przeszło dwu milionów. Ale przybyła zarazem bardzo znaczna mniejszość polska, która, jak przypuszczam, wynosiła, razem z mniejszością na Litwie, około 1/4 ludności całego państwa.
Nie zrezygnowano z nierealnego pomysłu zrobienia z miasta o polskiej ludności, leżącego na krańcach państwa stolicy narodowej Litwy. Nie było wiadomo, jaki obrót weźmie wojna, a liczono się z tym, że może trwać krótko. Jeżeli się chciało zatrzymać Wilno, należało się bardzo śpieszyć ze zlitewszczeniem tego miasta. Przystąpiono też energicznie do tego zadania.
Na razie nadano Wilnu zewnętrzne pozory miasta litewskiego, zmieniając nazwy ulic i zezwalając na wywieszanie szyldów tylko w języku litewskim, z nazwiskami zmienionymi na modłę litewską. Przywożono co niedziela liczne wycieczki z głębi Litwy, sprowadzono urzędników. Rugowano Polaków z urzędów pod pozorem, że nie znają litewskiego lub nie posiadają litewskiego obywatelstwa. Uchwalono specjalną ustawę o obywatelstwie i stosowano ją w ten sposób, że część stałych mieszkańców Wilna uznano za obcokrajowców. Czasami robiono z nich też uchodźców. W urzędach nie rozumiano po polsku. Przysyłano, jak się zdaje, do Wilna najgorszych polakożerców.
Zachowano tylko pozory praworządności i liberalizmu. Zezwolono na wydawanie trzech dzienników polskich i miano, jak się zdaje, nadzieję, że skłócą wewnętrznie społeczeństwo polskie. Prasa nacjonalistyczna litewska siała nienawiść do wszystkiego co polskie. Wciąż wypominano Polakom Żeligowskiego i ultimatum Becka, przemilczając natomiast Kłajpedę i bazy sowieckie.
Dzięki specjalnym ulgom w polityce finansowej, zachęcano Litwinów do lokowania swych kapitałów w Wilnie. Nie wypłacano żadnych emerytur, nie uznawano zobowiązań ubezpieczalni. Gdzie się dało, zatrudniano Litwinów. Rezultatem było ogólne bezrobocie wśród Polaków i widmo nędzy we wszystkich warstwach społeczeństwa. Do reorganizowanej instytucji Pomocy ofiarom wojny Polakom zapisało się w Wilnie blisko 100.000 osób. Dzięki pomocy amerykańskiego Czerwonego Krzyża, przekarmiono i odziano część tych osób.
Postanowiono, jak to już zrobiono uprzednio w Kownie, ograniczyć, jeżeli nie wyrugować nabożeństwa polskie. Gdy biskup Jabłrzykowski, opierał się w ogóle w prowadzeniu nabożeństw litewskich, akcję przeciw niemu przeniesiono na ulicę. Urządzano burdy w kościołach, a biskupa Jabłrzykowskiego ogłoszono za wroga Litwy Nr. 1. Dopiero gdy pobito przez pomyłkę nie bez udziału policji, sekretarza Nuncjusza w Kownie, gdy obrzucono kamieniami Bogu ducha winną publiczność w teatrze – władze litewskie, a przede wszyskim rozumniejsza część społeczeństwa litewskiego poczęły hamować szaulisów.
W ten sposób Litwa nie zdobyła sobie przyjaciół w Wilnie. A potrzebowała przyjaciół bardzo.
Gdy wojsko bolszewickie wkroczyło ponownie do Wilna nową zmianę przyjęto z lękiem. Nowi władcy starali się zdobyć sympatię i zaufanie ludności, upokarzając znienawidzoną policję litewską, która stała się łagodna i bezradna, aż żal było patrzeć.