Rok 37-my zaczął się dla Polski szczęśliwie: otrzymaliśmy pożyczkę francuską, satysfakcję od Gdańska i Ehrlich zdobył wicemistrzostwo świata w ping-pongu, Gdyby nie długi nos, o który zawadza czasem rakietką, byłby nawet mistrzem! Czy nie przekonywający dowód naszej mocarstwowości?
Kiedyś reprezentacja piłkarska Ligi czyli Polski przegrała w Lipsku 1:5; „Tragiczne są dla Polski lipskie pola, pisał nasz Thimes sportowy, w ciągu 120 lat – dwie katastrofy: książę Józef utonął, a Józek Albański puścił 5 bramek. Ooo, oooo!”.
Teraz, z okazji wyjazdu naszych hokeistów na mistrzostwa świata do Londynu, gdzie pierwszy mecz wypada ze Szwedami, czerwoniacki Thimes wzdycha: ,,mógł Czarniecki gnać Szwedów aż za morze – może i Wołkowski zagnać krążek aż do ich bramki…”
Rzeczywiście szkoda, że Czarniecki już nie żyje. Właśnie Zieliński jest kontuzjonowany, zastąpiłby go na centrze drugiego ataku, Stefek wykazał podczas Potopu pewien zmysł strategiczny, przytomnie wypuszczał husarię w bój, więc jest nadzieja, że i zapasowy atak prowadziłby dobrze, wystawiał należycie Burdę. A po zwycięstwie mógłby mruczeć: – ja nie z soli, ani z roli, ale ze strzelonych goli!
Gdy Jędrzejowska wygrywa z Lizaną, to to jest wielki triumf Polski; gdy Tłoczyński przegrywa z Metaxą, to to jest klęska Polski; Czortek uratował honor Polski w Dortmundzie, bo wypunktował Rappsilbera; Marusarz zawiódł nadzieje Polski, bo zajął w Chamonix dopiero 12-te miejsce; major Szosland i ogier Dunkan dobrze się Polsce zasłużyli, bo zdobyli w Rydze wstęgę honorową; wspaniałe wykopy Martyny rozsławiły imię Polski na całym świecie; Kiełbasa i Kapiak kończąc wyścig Berlin – Warszawa, zaledwie o półtorej godziny za ostatnim Niemcem, dowiedli, że Polskę stać na wielkie rzeczy; Szrajbman przypłynął do mety, gdy sędziowie i publiczność już się rozeszli, ale wykazał, że Polska jeszcze nie utonęła…
I tak zawsze, na każdym kroku. Co jakiś poczciwy chłopak z dobrze rozwiniętymi nogami wyjedzie za granicę – zaraz honor Polski leży w jego bucie. Strzeli celnie w górny róg bramki – Polska w chwale i dumie, skiksuje haniebnie – Polska w pyle i wstydzie. Ambasador Łukasiewicz musi się zastanowić parę razy na miesiąc, co powiedzieć na Quai d’Orsay w interesie Polski, Hebda na Rivierze powinien się zastanowić parę tysięcy razy dziennie – bo tyle razy uderzy rakietą, a od każdego uderzenia zależy przecie najwyższy interes – bo honor Polski. Niewspółmierne natężenie odpowiedzialności.
Sportowcy nie są wcale jedyni w braniu nieproszonym Polski na swe barki. Parnell i Zizi fikają kozły w Białymstoku – publiczność im klepie brawo i myśli, że robią to, by zarobić 100 zł za wieczór. W Białymstoku -tak, ale w Paryżu robią to – dla dobra ukochanej ojczyzny, dla przysporzenia jej sławy.
Obarska produkuje się w Berlinie – by pokazać Niemcom, że Polska… Loda hasa w Tokio – by Japończycy wiedzieli jaka Polska… Chór Dana śpiewa w New Yorku – by udowodnić Amerykanom, co Polska…
Każda gąska każde wierzgnięcie nogą za granicą robi z myślą o Polsce. Piśmidła, co wyspecjalizowały się w wywiadach z naszymi gęsio-gwiazdami, przynoszą nieodmiennie w numerze taką rozmowę:
– Więc jakież plany na przyszłość?
– Proponują mi występy w Paryżu, Londynie, Pekinie. Zgodzę się, ale pod warunkiem, że będę występować w krakowskiej spódniczce, zakopiańskiej guńce i kaszubskiej koszuli. Chcę krzewić kult dla Polski. Nie wiem, czy się o to pertraktacje nie rozbiją…
– A potem, o cudna?
– Ciągną mnie gwałtem do Hollywoodu. Produkcja amerykańska upada; Greta, Marlena, Ginger Rogers
i Shirley Tempie już się znudziły. Wytwórnie liczą tylko na mnie, błagają o przybycie. Ale ja nie chcę śpiewać i tańczyć po angielsku, ja chcę po polsku, jedynie po polsku.
– Amerykanie nie lubią słuchać czegoś, co nie rozumieją,
– Właśnie. Zatelefonowałem też – nauczcie całą ludność po polsku, wtedy przyjadę i nakręcę wam parę arcydzieł! Wezmę oczywiście z sobą onegdaj od Loursa do Hollywoodu: Lejtełesa na reżysera, Steinwurcla do korby i Toma dla scenariusza. Dolary i widoki mogą być w ostateczności amerykańskie.
Każda nasza „gwiazda” chce być za granicą Paderewskim. Sztuka i Polska, Tak oczaruje Niemców swym śpiewem, że nam oddadzą Prusy Wschodnie, Do Australii pojedzie, ale pod warunkiem, że zerwie z Anglią i odda się pod protektorat Polski,
Że Pelasie od tańczenia wytrzęsły sobie mózg, to można zrozumieć. Lecz czemu dziennikarze od siedzenia za biurkiem? Jednak to właśnie różne gazetki podniosły przed dwoma laty alarm, że balet Wysockiej występuje w Paryżu w drugorzędnych dancyngełesach. Skandal! Polski balet we francuskiej knajpie! Niedopuszczalne! Tacjanki powinny tańczyć w Panteonie, albo – nigdzie. Przecie Polska… godność Polski…
W Adrii, w cyrku, na Muranowie występują wprawdzie Angielki; Francuski, Abisynki i nie ma mowy o deptaniu czci tych państw. No, ale co tam Anglia…
Biedna Polska, zdana na tylu ministrów spraw zagranicznych, tylu reprezentantów. Tu gruba Jadzia zręcznie zadrajwuje w Meranie, tu Peterek zepsuje wszystko prostackim faulem, ledwo Chmielewski naprawi klasycznym nokautem, Tacjanki spaskudzą nieudanym szpagatem, Ziuta uratuje chłopskimi hopkami, Stogowski puszcza haniebnie bramkę, Piec wyrywa. Wodarz zagrywa, Piłat znowu przegrywa…
A Polska to leci hen, pod niebo, to zapada się pod ziemię ze wstydu. W tej powodzi sukcesów, katastrof, triumfów, hańb, uratowanych honorów, niepowetowanych klęsk, wiekopomnych zwycięstw można oszaleć. Dajcież nareszcie Polsce spokój, nie mieszajcie jej do swych błazeństw,