15 września 1935. W Gdyni niema ani jednego wolnego pokoju. Trzeba nocą wracać do Gdańska. Rano jem śniadanie w pustej jadalni hotelowej. Przy sąsiednim stoliku siada wysoki rudawy blondyn. Przy nim młoda ładna kobieta o dość wyraźnym typie semickim. Oboje są smutni, zgnębieni, nie mówią…