Ze sfer fachowych otrzymujemy następujący niezwykle ciekawy artykuł, stanowiacy istną „historję naturalną” kryminalistów.
Ogół społeczeństwa, nie stykając się ze światem przestępczym i miejscem odbywania kary więzieniem przypuszcza, iż jest ono zbiorowiskiem ludzi o typie jednolitym, gotowych każdej chwili do popełnienia zbrodni. A przecież jakie nadzwyczajne bogactwo indywidualności mieszczą w sobie te szare, ponure mury, a bure, hańbiące ubranie okrywa nieraz ludzi o najrozmaitszych charakterach, skłonnościach, wyobrażeniach i usposobieniach.
Ponure to społeczeństwo dzieli się przedewszystkiem na dwa wielkie odłamy: przestępców niezawodowych, t. zw. „frajerów” i zawodowych – „cwaniaków”. Nomenklatura ta jest wytworem b. bogatego żargonu złodziejskiego, o którym pomówimy jeszcze poniżej.
Zasadniczo za „cwaniaka” uważają lokatorzy więzień tylko tych, którzy uparcie nie chcą pracować, a podstawą ich bytu jest wyłącznie przestępstwo. Oba wyżej wymienione odłamy patrzą na siebie z niechęcią. Zawodowi traktują „frajerów” z wyższością, niedbale, drwiąco, a czasem wprost wrogo. Toteż „frajerzy” trzymają się od zawodowców zdaleka, starają się zawsze zejść im z drogi i patrzą na nich z bojaźliwym gniewem. Straż więzienna musi zwracać baczną uwagę, aby zawodowcy nie wywołali awantury, czy zatargu, aby nie wyzyskiwali i nie krzywdzili „frajerów”.
Większą część „frajerów” stanowią chłopi – rolnicy. Przestępstwa ich są głównie grzechami czysto „wiejskiemi”: są to przeważnie bójki. Bójka z ojcem z powodu działów familijnych, bójka w karczmie z najlepszym przyjacielem, bójka na weselu. Alkohol podziałał, wszczęto zwadę z najbłahszego powodu… Ręka uzbrojona w kłonicę opadła mocniej niż należało i na drugi dzień chłop wędruje do więzienia pod eskortą policji. Ciężka. żelazna furta zatrzaskuje się z hukiem… Wokół zimne twarze dozorców… w perspektywie kilka miesięcy… czasami kilka lat więzienia za ciężkie okaleczenie lub zabójstwo sąsiada. A przyczyną wszystkiego – zbędny kieliszek wódki… W pierwszej chwili zachowują się jak ogłupiali. Szybko jednak oswajają się ze swojem położeniem, nie dają się brać na „kawały” więzienne. Są spokojni, grzeczni, zgodni i z chłopską rezygnacją czekają końca kary… Są zdecydowani odsiedzieć karę i nie zasłużyć na nową.
Bójki są bardzo częstem, ale naturalnie nie jedynem przestępstwem wiejskiem. Wielu odbywa karę za kradzieże leśne, kłusownictwo i… podpalenie.
Podpalacz stanowi już inny typ przestępcy. Nie jest to dobroduszny chłop, awanturujący się pod wpływem wódki. Tutaj widzimy złą, mściwą naturę, działającą na zimno z premedytacją.
Mieszkańcy miast.
Odrębny typ stanowią ludzie z miasta. Są mniej dobroduszni, mniej zgodni i łatwiej zostają przestępcami zawodowymi. Jeszcze inną kastę stanowi inteligencja, która dzieli się również na zawodowych i „frajerów”.
W przeciwieństwie do przestępstw, popełnianych przez ludzi prostych bardzo mało spotykamy tutaj ludzi występnych, którzy swe czyny popełnili wśród mieszkańców miast, dokonali ich pod wpływem alkoholu, aby móc hulać, płacić wysokie rachunki w restauracjach lub kabaretach, imponować kolegom, rzucać sute napiwki służbie i utrzymywać wymagające kobiety. Taki przestępca to najczęściej człowiek b. słabej woli. Ufający mu szef nie sprawdza rachunków, książek… Drobne malwersacje zmieniają się w coraz większe i śmielsze, urzędnik nabiera tupetu, aż wkońcu… bomba pęka.
Wskutek niespodziewanej rewizji lub aktu zemsty sprawa nabiera rozgłosu, następuje szczegółowa kontrola i… aresztowanie. Lekkomyślny urzędnik przywdziewa strój więzienny, na widok którego kurcz ściska krtań i płyną łzy po twarzy matki, żony i rodziny odwiedzającej więźnia. Ludzie ci zachowują się w więzieniu nader poprawnie, usilnie proszą o pracę i pracują zapamiętale. Zawsze poważni, rzadko się śmieją… Jeszcze nieszcześliwsze są jednak kobiety-inteligentki, odczuwające bardzo dotkliwie i boleśnie karę i piętno hańby.
Zupełnie odrębny jest świat przestępców zawodowych, nazywających samych siebie „cwaniakami”, „klawymi”, „szemranymi” lub „swoimi”. Inteligent tej kategorji jest zawsze wyzuty ze wszelkiej etyki, poczucia najmniejszej godności i wstydu. Dostawszy się do więzienia, stara się ciągnąć korzyści jedynie dla siebie bez względu na to, jaką drogą to przeprowadzi. Gdy idzie o zysk, często łamie solidarność w stosunku do kolegów.
Postrach społeczeństwa – zawodowcy.
Zawodowcy dzielą się na bardzo wiele kategoryj. Są miedzy nimi „doliniarze”, wyciągający pieniądze z kieszeni, „pajęczarze” – kradnący bieliznę ze strychu i dużo, dużo innych. To jest proletarjat przestępczy. Zdala od nich trzymają się bandyci, nie wahający się przed „mokrą robotą”, tj. przed przelewem krwi. Ale „śmietankę” więziennego towarzystwu stanowią „kasiarze”. Niema wypadku, aby kasiarz traktował po koleżeńsku złodzieja kieszonkowego lub „pajęczarza”. Ci zaś uznają swą niższość i z respektem zachowują się wobec tej „arystokracji”. Kastowość jest wogóle bardzo silnie rozwinięta wśród przestępców i przy każdej sposobności się uwidocznia.
Zawodowcy zachowują się w więzieniu naogół poprawnie, lecz wymagają znacznie więcej uwagi i czujniejszych oczu dozorcy. Dozorca, czuwający nad nimi, musi rozporządzać wielkiem doświadczeniem i spostrzegawczością, aby się nie dać „wziąć na kawał” przy lada okazji.
Pracują naogół chętnie i wielu z tych, którzy w myśl swych zasad uważaliby sobie za ujmę pracować na wolności – w więzieniu pracuje chętnie i starannie. Doświadczony więzień nigdy nie zadziera z władzą więzienną, naodwrót – stara się nawet zasłużyć na pochwałę. Układności tej jednak nigdy nie trzeba wierzyć; w odpowiednim dla niego momencie zbrodniarz staje się odrazu zuchwałym, groźnym i nieliczącym się z niczem. Wedle spostrzeżeń dozorców więziennych, najniebezpieczniejszym bywa zawsze więzień uprzejmy i grzeczny. „Początkujący” natomiast przestępcy zadzierają nieraz z władzą więzienną. Administrację więzienną traktują jednak zawodowcy naogół dosyć dobrodusznie: po wyjściu na wolność kłaniają się funkcjonariuszom szarmancko: „Szanowanie panu inspektorowi. Szanowanie panu naczelnikowi, jak zdrowie pana starszego”.
Odznacza ich wielka solidarność. Tego, który zdradza kolegów i zawiadamia administrację o jakichkolwiek niedozwolonych czynnościach traktują niechętnie, podejrzliwie i przy pierwszej sposobności dotkliwie biją.
Kobieta w celi.
Na drogę uczciwej pracy nie potrafi powrócić zawodowiec prawie nigdy. Najbardziej niespokojnym elementem w murach więzienia są kobiety – zawodowe przestępczynie. Większość z nich to histeryczki, awanturujące się przy każdej sposobności, dla samej tylko satysfakcji zrobienia awantury. Są to przeważnie dziewczęta uliczne, właścicielki domów schadzek, oszustki, paserki, a każda jest zarazem złodziejką, o ile tylko nadarzy się okazja. Pracują jednak w więzieniu chętnie z wyjątkiem cyganek, których prawie nigdy nie można nagiąć do jakiejś systematycznej pracy.
Jest rzeczą charakterystyczną i powszechnie znaną szerszemu ogółowi, że wszyscy więźniowie bardzo lubią zwierzęta i nigdy ich nie krzywdzą. W każdem prawie więzieniu trzymane są konie, znajdują się koty, dla tępienia myszy, a często i psy-foxterjery, chwytające szczury. Niema prawie wypadku, aby więzień skrzywdził zwierzę. Obchodzą się z niemi łagodnie, wprost pieszczotliwie i chętnie tresują. Zwierzęta odwdzięczają się im wielkiem przywiązaniem i posłuszeństwem, co być może jest jedną z głównych przyczyn miłości więźnia do zwierząt.
Złodziejskie esperanto.
Godnym uwagi jest język tego podziemnego świata. Zawodowi przestępcy tak się zżyli ze swoim żargonem, że rzadko kiedy używają innego słownika, gdy rozmawiają ze sobą.
W złodziejskim tym języku jest bardzo wiele wyrazów niezrozumiałych, lub mających zupełnie inne znaczenie, niż w mowie potocznej. Cóż znaczy np.: „Te, Radca, czego z facjenty, co była za szpryny, na moją dole ino jest dwadzieścia dulców i tajster bez cwancygierów?” Ma to oznaczać poprostu: „Te Radca (pseudonim złodziejski), dlaczego z łupu pochodzącego z tej kradzieży z przedpokoju, otrzymałem tylko dwadzieścia papierosów i portfel bez pieniędzy?”
W przyszłości pomówimy o życiu przestępcy na wolności i dziwnych obyczajach oraz o straszliwym sądzie złodziejskim – „Dintojrze”.
St. Sulicz.