Niepośledniego technika-poetę mieliśmy w XVII wieku; był nim komornik województwa kaliskiego, słynny matematyk, Maciej Głoskowski. Komornikami, lub limitantami zwano wtedy geometrów, przydawanych w pomoc podkomorzym, czyli sędziom granicznym. O życiu uczonego miernika skąpe tylko mamy wiadomości. Urodził się w końcu XVI-go w., we wsi Sowina, powiatu pleszewskiego; był dysydentem i należał do parafjan kościoła Braci czeskich w Karwinie. Wykształcenie średnie pobierał zapewne w jednej ze szkół swego wyznania w Wielkopolsce, prawdopodobnie w Lesznie, bo z możną rodziną Leszczyńskich, która założyła tę szkołę, pozostawał później w ciągłych stosunkach. W szkołach zaś dysydenckich w Polsce wykładano wtedy gruntownie matematykę, jak się to okazuje z opisanego przez Merczynga podręcznika Stegmana, wydanego w roku 1630 w Rakowie, a obejmującego wiele ciekawych szczegółów z zakresu miernictwa.
Odziedziczywszy Sowinę po ojcu, ożenił się Głoskowski w roku 1634 z Urszulą Szczaniecką, a w dwa lata później drukował w Warszawie wiersz polski, na cześć Rafała Leszczyńskiego p. t. Sława potomna J. W-żnego Pana Jegomości p. Rafała hrabie z Leszna Wojewody Bełzkiego, Starosty Hrubieszowskiego… przy żałobnym Jego Mci pogrzebie roku 1636 dnia I września wspomniana. Z podpisu, w którym się mianuje „przyjacielem i sługą powolnym zmarłego”, wnosić można, że doznawał wielu względów od Leszczyńskich. Ich też kosztem prawdopodobnie wysłany był do Holandji.
Jeździła tam szlachta polska za Władysława IV-go, a przeważna większość znakomitych dysydentów i ich opiekunów w Polsce kształciła się w uniwersytecie leydejskim. Głoskowski, niezapisany w poczet studentów w Leydzie, uczęszczał może do tamtejszej szkoły inżynierji wojskowej, urządzonej według przepisów wielkiego matematyka i mechanika, Stevina. Wiadomo tylko, że bawił na dworze księcia Fryderyka Henryka z Oranji i był powiernikiem i nauczycielem geometrji następcy tegoż, Wilhelma II-go. Pobyt Głoskowskiego w Holandji przypada na czas między r. 1636 a 1641; w tym ostatnim bowiem roku był już w kraju i wydał Gryzelidę, poemacik tłumaczony z Bokacjusza, ofiarowany Annie Denofownie Leszczyńskiej, wojewodzicowej bełzkiej.
Z książeczką tą, liczącą 28 stron druku gockiego in 4-to, nie łatwo się spotkać, bo Estreicher w swej Bibljografji wymienia tylko jeden znany mu egzemplarz, w bibljotece Branickich. Gładką polszczyznę i piękny, potoczysty wiersz przekładu podnosił And. Edw. Koźmian*), przytaczając drobne wyjątki a między niemi następujący Obraz Gryzelidy:
A jak była na pozór przyjemnej postawy.
Tak jej wszystkie postępki i jej wszystkie sprawy
Były nader przyjemne – a swoją zdaleka
Ludzkością zwyciężała każdego człowieka.
Nie był ten, któremuby jej wdzięczne przymioty
I śliczne obyczaje i wysokie cnoty
I ozdobna wymowa i mądrość wrodzona
I układność, nie była wielce zalecona.
Po powrocie do ojczyzny, otrzymał Głoskowski urząd komornika granicznego województwa kaliskiego i w Sowinie zajął się sporządzaniem mapy Wielkopolski. O przygotowaniach do tej pracy, wyznaczeniu położenia ważniejszych miejsc w kraju i użytych narzędziach mówi w dziełku łacińskiem Geometria peregrinans, które, ukrywając swe nazwisko w anagramie, wydrukował między rokiem 1643 a 1648. W tym ostatnim bowiem roku, w liście do Heweliusza z 26 marca, prosząc o przysłanie teleskopu, w celu dokończenia mapy Wielkopolski, wspomina o posłaniu książeczki przez słynnego rektora szkoły w Lesznie, Jana Amosa Komeniusza.
Na dziełko Głoskowskiego pierwszy zwrócił uwagę profesor J. N. Franke i, wykazawszy wysokie jego znaczenie i zalety, pomieścił autora w rzędzie znakomitych matematyków polskich. Główna wartość naukowa książeczki polega na postawieniu 21 zadań z miernictwa, które tylko za pomocą linji prostej rozwiązane być mają. Jeden z najlepszych w owym czasie matematyków holenderskich, Franciszek Schooten junior, b. uczeń szkoły inżynierji w Leydzie, podchwycił zadania Głoskowskiego i ogłosił je powtórnie wraz z rozwiązaniami w księdze drugiej swych Ćwiczeń matematycznych (Exercitationum mathematicarum libri quinque) z r. 1657, przez co nieżyjący już wtedy matematyk polski osiągnął swem dziełkiem zamierzony skutek, przyczynił się bowiem do postępu metod geometrji.
Gorliwy wyznawca swej religji, napisał wierszem książkę nabożną: Zegarek abo Pamiątka gorzkiej męki Zbawiciela naszego Jezusa Pana na XXIV godzin rozdzielona. Przydane są rozmyślania i modlitewki krótkie każdej godzinie służące. Książeczka ta, dedykowana Bogusławowi Leszczyńskiemu, wojewodzicowi bełzkiemu, wyszła podobnie Jak Geometria peregrinans, bez wskazania roku i miejsca druku, zapewne jednak z tej samej drukarni, bo z tem samem obramowaniem tytułu. Przedrukowywano ją w r. 1653 w Lubeczu nad Niemnem, w r. 1714 w Królewcu; w r. 1740 wydał ją raz jeszcze Jan Böhm, kaznodzieja w Rudzie pod Gdańskiem.
Wyznaniu swemu wyświadczył wiele ważnych przysług, między innemi i tę, iż, gdy Bracia czescy chcieli się porozumieć z wyznaniem helweckiem w Małopolsce, co do zachowania się na tak zwanej rozmowie przyjacielskiej w Toruniu, Głoskowski własnym kosztem odbył w interesie tym podróż do Małopolski. Prawy obywatel, pełen humoru, lubiany był i przez szlachtę katolicką. Gdy w roku 1630 pozwano go o coś przed sąd arcybiskupi w Gnieźnie, szlachta wielkopolska, sejmikująca wtedy w Środzie, dowiedziawszy się o pozwie, uchwaliła natychmiast jednomyślnie, aby interes ten sejmowi i królowi przełożyć.
Zostawił wiele wierszy łacińskich, okolicznościowych, które posiada w rękopisie bibljoteka Raczyńskich w Poznaniu. Inne znów dedykacyjne, łacińskie i polskie, drukowane były w różnych książkach. Należy do nich wiersz do rycerstwa polskiego, pomieszczony w dawnym druku polskim z XVII w. Z drukiem tym, jako cennym zabytkiem naszego piśmiennictwa technicznego w dziale wojskowości, należy się bliżej zaznajomić.
Na zewnętrznej karcie tytułowej, w moim egzemplarzu uszkodzonej i u spodu ręcznie dorysowanej, widzimy u góry wizerunek króla Władysława IV-go, po bokach dwie figury w zbrojach, u dołu plan okolicy z napisem Smolensko i popiersia jeńców wojennych, a w środku tytuł:
„Archelia, to jest nauka y informatia o strzelbie i o rzeczach do niej należących, językiem polskim świeżo opisana i wydrukowana. W Lesznie u Daniela Wetterusa Roku Pańskiego 1643″.
Odwróciwszy kartę, mamy na jej grzbiecie dolepiony piękny miedzioryt, przedstawiający Władysława IV-go w całej postaci. Format miedziorytu był większy od książki i został obcięty z boku i u spodu. Dodatek to przypadkowy, gdyż nie posiada go opisany przez Żebrawskiego egzemplarz Archelji w Bibljotece Jagiellońskiej. Na karcie tytułowej głównej czytamy:
„Archelia albo Artylerja to jest, fundamentalna i doskonała informacja o strzelbie i o rzeczach do niej należących: z wywodną przy tem nauką, która generałowi albo przełożonemu nad strzelbą, tak w obozie, jako w oblężeniu fortec, służy. Gdzie się też pokazuje, Jako baterje, kontrabaterje, mosty, ławki, podkopy, galerje albo okryte ganki: także wszelakie insze do wojny, i do armaty należące machiny i ogniste sztuki, na trapienie nieprzyjaciela, tak morzem, jako i lądem, dobrze robione i sporządzane być mają. Według experiencji własnej, zawziętej w Niderlandzkich wojskach, po hiszpańsku naprzód opisana i wydana, przez Diega Uffana, kapitana nad armatą w sławnym zamku antwerpskim. A teraz z wersji niemieckiej na polski język, za instancją gorącą Wielmożnego Pana Jegomości Pana Abrahama na Zbąszyniu Ciświckiego, kasztelana Szremskiego, przetłumaczona i kosztem własnym tegoż Wielmożnego Pana, Jako miłośnika rzeczy Rycerskich, na potrzebę Narodu swego w druk podana. Roku Pańskiego 1643″.
Tłumacz, pomieściwszy na tytule nazwisko dobrodzieja, którego nakładem wyszło dzieło, podpisał się dopiero w dalszym ciągu, pod przedmową dedykacyjną. Był nim Jan Dekan, obywatel, radny, geometra i budowniczy miasta Leszna. Z Ciświckim związała go budowa zamku w Zbąszynie, zburzonego przez Szwedów za Zygmunta III-go. Pan Abraham, ożeniony z jedną ze Zbąskich, wziął w posagu połowę dziedzicznego ich miasta Zbąszyna, zniszczony przez Szwedów zamek odbudował i zamienił na prawdziwą twierdzę a jego budowniczym był Dekan, biegły nie tylko w budownictwie ale i w sztuce wojskowej, jak to wykazuje staranny przekład słynnego podówczas podręcznika do nauki artylerji. W przekładzie tym zebrał i ustalił Dekan artyleryjskie słownictwo polskie XVII go wieku.
Pragnąc zalecić książkę młodzi rycerskiej i wymowną odezwą pobudzić jej patrjotyzm, zwrócił się o napisanie przedmowy geometra Dekan do swego kolegi, geometry Głoskowskiego, głośnego podówczas w Wielkopolsce z poetyckiej swady. To też, odwróciwszy kartę tytułową, widzimy na drugiej stronie herb Ciświckich, Wieniawę a na następnej początek, trzy karty druku zajmującej wierszowanej przedmowy, z podpisem na końcu: „M. Głoskowski, komornik województwa kaliskiego”.
Przedmowa ta nosi tytuł:
Pod szczęśliwem panowaniem najaśniejszego a za pomocą Bożą niezwyciężonego Władysława IV go, z Bożej łaski wolnie obranego Króla Polskiego a szwedzkiego dziedzicznego. Do przezacnego a wrodzonem męstwem i odważną dzielnością wysoce wsławionego Rycerstwa Polskiego Panegirys. Utwór składa się z dwudziestu czterech strof ośmiowierszowych, czyli tak zwanych oktantów. W trzech pierwszych podniesiona została potrzeba obrony granic Polski, której brak spowodował wydarcie nam Inflant i ziem pruskich. Posłuchajmy tych strof podniosłych.
Przezacne Lecha walecznego plemię,
Które w tym kraju północnym panujesz,
A uprawiając urodzajną ziemię,
Przyległe w żywność państwa opatrujesz,
Lubo cię dotąd niedoległo brzemię
Ciężkiego jarzma, ani tego czujesz,
Co twych sąsiadów tak niezmiernie boli,
Którzy w ostatniej wzdychają niewoli.
Nie jednak przecię, patrząc na te rzeczy,
Które się oto w oczach twoich dzieją,
Ufaj odmiennej fortunie człowieczej
I niestateczną wspieraj się nadzieją.
Lepiej w czas ocknąć i mieć się na pieczy,
Niż tobą wichry przeciwne zachwieją.
O wojnie w lubym rozmyślaj pokoju
A niż zatrąbią, gotuj się do boju.
Co nam obfite Inflanty odjęło?
Co pruską ziemię w niwecz spustoszyło?
Co Rygę, Elbląg, co i Malbork wzięło?
Co drugie miasta strachu nabawiło?
Kosztów niewspomnę, których się podjęło,
Ni dobrej sławy, której tam ubyło.
Nie moc, nie siła; tylko że z tej strony,
Nie było wstrętu, nie było obrony.
Przypomina dalej Głoskowski świetne czyny oręża polskiego pod Chocimem i Smoleńskiem, sławi Władysława IV-go za jego zabiegliwość około pomnożenia siły zbrojnej, zachęca młódź rycerską do kształcenia się w sztuce wojennej a zwłaszcza w artylerji, przyczem ta księga może jej być pomocną, wzywa, aby się przygotowywała do skutecznego służenia ojczyźnie. Gorący jest ostatni oktant epilogu:
O wdzięczne progi! o ojczyzno święta,
Któraś nas ku swej zrodziła ozdobie,
Kto cię nie lubi? Kto cię zapamięta
I nadewszystko nie poważy sobie?
Ustąp na stronę prywato przeklęta,
A w nieszczęśliwym zaląż pierwej grobie,
Niż ta, która nam, to, co mamy, dała,
Przez cię Ojczyzna szwankowaćby miała.
Podniosłe i patrjotyczne te słowa budzą i dziś oddźwięk w sercu Polaka, gdy, równie jak przed trzema wiekami, granice nasze potrzebują obrony a kraj trapią partyjne niezgody. Formą swą znów i dźwięcznością oktantów wiersz Głoskowskiego przypomina mniej poważny, lecz przez naszych historyków literatury wielce ceniony utwór, mitologicznej treści, uciesznie zatytułowany: Dafnis w drzewo bobkowe przemieniła się, Samuela ze Skrzypny Twardowskiego. W połowie XVII wieku przebywali też blisko siebie obaj ci wielkopolanie: Twardowski w krotoszyńskim a Głoskowski w pleszewskim powiecie.
Feliks Kucharzewski.
————–
*) Wyciągi Piotrowickie. Zeszyt II. Rękopism historyczny, Wrocław 1845.