Pisarze polscy a Rosja sowiecka
Ferdynand Goetel

(Ankieta „Wiadomości Literackich”)

Literatura sowiecka – Eksperyment komunistyczny – Zbliżenie polsko-rosyjskie

Ferdynand Goetel

1) Nie znam dostatecznie literatury „sowieckiej”, aby się zdobyć na jakiś generalny sąd. Nie wiem ponadto, czy to co przeczytałem a co przedstawia pewien typ literatury eksportowej lub przekładowej, przystosowanej więc z góry do naszego smaku a niejednokrotnie i odpowiednio przyrządzonej, – jest dostatecznie charakterystyczne dla całości piśmiennictwa współczesnej Rosji. (Piszę umyślnie: „współczesnej Rosji”, bo niebardzo rozumiem termin „literatura sowiecka”, jeżeli chodzi o piśmiennictwo artystyczne. Dla piśmiennictwa politycznego i propagandowego jest to, oczywiście, termin stosowny, choć tu znów niewiadomo, czy wszystkie republiki, wchodzące w skład Z. S. R. R. i przeto związane ustrojem sowieckim, mogą się wykazać w tej dziedzinie twórczością oryginalną). To co mógłbym powiedzieć na wąskiej podstawie mego doświadczenia dałoby się ująć w uogólnieniu, że jest to taka sama literatura jak każda inna, w miarę piękna, niezależna i ludzka, aby przemówić do każdego czytelnika z tej czy owej strony barykady. Przyznam się, że pierwszy promyk nadziei w możność porozumienia się i współżycia z ludźmi z tamtej strony przyniosła mi książka rosyjska. Utwierdziła mnie zresztą w przekonaniu, że choć to brzmi paradoksalnie, różnice wśród ludzi wywołują zbiegowiska ludzkie i idee (czy doktryny) zbiorowości -elementem zaś porozumienia i wspólnoty jest jednostka ludzka.

2) „Eksperyment” komunistyczny możnaby już spokojnie nazwać zdarzeniem historycznem, o którego żywotności nie wątpi dziś chyba żaden przytomny człowiek. Zjawiska tego rodzaju niesposób ująć z bezpośredniej bliskości. Osobiście nie odczuwam nawet żadnej potrzeby sprecyzowania swego poglądu na komunizm rosyjski, musiałbym bowiem w tym wypadku przeczytać conajmniej całego Marxa i Lenina, na co jestem już za stary i za mało ciekawy. Materjalistycznego poglądu na świat nie cierpię a sprawom gospodarczo-społecznym przyznałbym najchętniej tyle miejsca na świecie, ile im się należy, jako środkom ułatwiającym udoskonalenie i uszlachetnienie ludzkiego ducha. Sens ludzkiego istnienia i jeśli można tak powiedzieć, jedyne uprawnienie człowieka do podboju świata upatruję w twórczości kulturalnej. Tyle o teoretycznym stosunku do komunizmu.

Jeżeli chodzi o stosunek „życiowy”, mam stary głęboki uraz do komunizmu rosyjskiego za okrucieństwo, z jakiem został przeprowadzony przewrót rewolucyjny. Sądzę, że groza tego zdarzenia ciąży jeszcze ciągle nad światem i zamyka drogę rozwojowi komunizmu na Zachód, pomimo iż niezaprzeczona ofiarność i samozaparcie się przywódców rewolucji, jakie okazali później, budując nowy porządek społeczny, wyrównała częściowo krwawą łunę terroru, która przesłania nam obraz Rosji. Wszakże i dziś, w epoce pokojowego już budownictwa, spotykamy w komunizmie rosyjskim zbyt wiele przerażających zjawisk, aby się móc z nim pogodzić. Mam tu, ogólnie rzecz biorąc, na myśli owo prawo do życia, zasłużone jedynie dla ludzi, którzy wyznają wąską doktrynę o kapitalizmie i proletariacie. Zważmyż przecież, że opinje, które tu wypowiadamy, są z punktu widzenia komunistycznego pozbawione wartości a nasze prawo oświadczenia się wogóle zakwestionowane. A jednak zdawało mi się i zdaje mi się zawsze, że mogę rozumieć wszystko i wszystkich i mógłbym rozumieć proletarjat, nie będąc sam proletariuszem. I umiałbym z nim współczuć i współdziałać. My, artyści, którzy nigdy nie żyliśmy z cudzego trudu i wszystko co mamy zawdzięczamy najuczciwszej może pracy, jaka istnieje pod słońcem, pracy, nienarzucającej się nikomu, – odczuwać musimy szczególnie dotkliwie ów stan wydziedziczenia, w jakim znajdujemy się wobec komunizmu, zaliczeni do świata kapitalistycznego. Jest w tem pewne odium obrazy, którego nie zniesie jakie takie poczucie godności.

Zresztą zaś jestem pełen szczerego podziwu dla wysiłków i rezultatów osiągniętych przez komunizm w dziedzinie życia społecznego i twórczości technicznej. Ich znamienną cechą jest wielki rozmach, wybiegający daleko poza potrzeby codziennego życia. (Staw wedle grobli a nie wedle stawu grobla). Można oczywiście z różnego punktu widzenia patrzeć na te gigantyczne eksperymenty. Najprostsza myśl, która się nasuwa, byłaby dość zasmucająca: – człowiek uciemiężony, który walczył o chleb i jego sprawiedliwy podział i w walce tej zwyciężył, – jest nadal głodny, a pobici przezeń giną z głodu. Można też jednak pomyśleć, że człowiek ten, uzyskawszy poczucie wolności, zapomniał o chlebie, nim się nim nasycił. Druga myśl jest mi bliższa i zdaje się również bliższa rzeczywistości. I to jest chyba najpiękniejsza cecha dzisiejszego ustroju Rosji.

3) Zbliżenie polsko-rosyjskie jest problematem jak na dziś chyba tylko konjunkturalno-politycznym – interesuje więc przedewszystkiem polityków i ludzi zajmujących się polityką. Pewne odprężenie wewnętrznej atmosfery obu społeczeństw, dotychczas nietyle może wrogiej ile podejrzliwej i nieufnej, – stwarza coprawda warunki do istotniejszego porozumienia, na przeszkodzie stanie mu jednakże ów chiński mur dzielący dwa społeczeństwa o odmiennych i nie tolerujących się poglądach na świat. Sukcesy propagandy i sporadyczne wybuchy słowiańskiej uczuciowości, choćby nawet tak szczere i rzetelne jak reakcja ludności na katastrofę kpt. Lewoniewskiego, – pełna fantazji improwizacja, jak Budiennyj w Krakowie, – to dopiero pierwsza najłatwiejsza przygrywka do akordów zgody. Kto jednak sądzi, iż prawdziwe zbliżenie może się udać przy zamkniętych oczach na najpoważniejsze trudności, oszukuje albo samego siebie albo chce oszukać innych. Myślę, że dopóki ludzie wyznający „ich” pogląd na świat siedzą u nas w więzieniach, a wyznający „nasz” – wędrują na Sołowki, – wszelkie zbliżenie zbudowane będzie na fałszywej podstawie i w pewnej chwili pęknie, pozostawiając po sobie gorycz i zawód. Jeżeli jednak pęd do zbliżenia wynika z żywotnej potrzeby – być może, iż doprowadziwszy jednych i drugich do więziennych krat, przyśpieszy ów rozrachunek sumienia, na który czekają rzetelni ludzie po tej i tamtej stronie. Gdyby się tak stało, możnaby rzeczywiście nawiązać jakieś nowe, głębsze i trwalsze stosunki – tem bardziej nęcące i pełne dalekich perspektyw, skoro stare animozje i sprzeczności historyczne przestały istnieć.

Tygodnik społeczno-kulturalny wydawany w Warszawie w latach 1924 – 1939. Założycielem i redaktorem naczelnym był Mieczysław Grydzewski. Pomimo swojej nazwy zawierał także , zwłaszcza od lat trzydziestych, materiały o tematyce politycznej. W okresie międzywojennym był najbardziej inteligenckim polskim pismem. „Wiadomości” były czytane i jednocześnie krytykowane przez wszystkie strony ówczesnej sceny politycznej. Na łamach tygodnika publikowali min. Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Jarosław Iwaszkiewicz, Kazimierz Wierzyński, Tadeusz Boy-Żeleński, Ksawery Pruszyński, Antoni Sobański, Jan Lechoń, Karol Irzykowski, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Stefania Zahorska, Irena Krzywicka a debiutował Bruno Schultz. Najlepszą charakterystyką pisma niech będzie cytat z gazety „Prager Presse”: „Jeżeli kiedyś ukaże się indeks prac wydrukowanych na łamach tego tygodnika, przekonamy się, że nie brak tu ani jednego nazwiska, które w polskiej literaturze współczesnej coś znaczy, od najskrajniejszej prawicy aż do radykalnej lewicy. Redaktor ma jedną tylko zasadę programową: żeby pismo było aktualne, żeby przynosiło rzeczy warte czytania i żeby każdy kto ma naprawdę coś do powiedzenia mógł się w niem wypowiedzieć, bez względu na swe poglądy. Rezultat takiego programu jest ten, że każdy czytelnik w każdym numerze pisma znajdzie coś dla siebie; może to go cieszyć lub złościć, ale obchodzi go zawsze.”

Close