„Adolf Wielki”*

FREBLÓWKA DEMOKRACJI

Prawo wzajemnego oddziaływania dobra i zła, niestety, jest prawem o nieuchronnym tryumfie zła nad dobrem.

Można skonstruować smutny paradoks: w każdej walce zawsze przegrywa zwycięzca. W każdej walce zwycięża pokonany. Zwycięża tem, że wprzód zmusza zwycięzcę, aby przejął jego metody walki, jego broń, jego umysłowość. Wszakże Darwin tłumaczy kły i pazury i drapieżność drapieżników jako broń, którą przejęły od zagrażających im istot i warunków, aby móc je zwyciężyć.

Gangster, zanim zginie z rąk policji, gangsteryzuje społeczeństwo, narzuca mu swój system walki, swoje pistolety automatyczne, swoją bezwzględność, podstępną bezpardonowość. Zmusza prawo do stosowania brutalnej kary śmierci.

Hitler, już dziś, narzucił nam wszystkim, całemu światu cywilizowanemu, swoją wojnę totalną. Ośmieszył nasze pojęcia o „fair play”, o honorze żołnierskim, o poszanowaniu ludności cywilnej, o ochronie otwartych miast, o znaczeniu i powadze traktatów i przyrzeczeń. Ośmieszył nas w naszych własnych oczach tem, że pragnących stosować ową donkichoterję pojęć i metod – bił jak chciał.

Monachijska polityka Chamberlaina i pierwszy okres wojny powietrznej, kiedy to Niemcy zbombardowali Warszawę a Anglicy rzucali na miasta niemieckie ulotki zaadresowane do dobrych Niemców – to było coś więcej, niż naiwność idealistów, przeciwstawiona zawodowemu bestjalstwu.

W rzucaniu ulotek, zamiast bomb na ludność cywilną, na kobiety i dzieci – była melancholijna tragedja cywilizacji europejskiej, była ostatnia chęć obrony przed Hitlerem – nie Hitlerem bombardującym, ale Hitlerem zmuszającym do bombardowania.

Cywilizacja angielska wzdrygała się przed przyjęciem narzuconych sobie metod. Musiała ulec.

Polski poeta Antoni Słonimski, utopijny i zdawało się „nieodwracalny” pacyfista, napisał po wybuchu tej wojny, na emigracji, tragiczną zwrotkę o nienawiści do Hitlera za to, że zmusił nas do nienawidzenia go.

Lotnicy nasi, wychowani w chrześcijaństwie i w sporcie, walczący o nowy, moralny, świat – lecą co noc nad Niemcy i rzucają bomby na miasta, na domy mieszkalne. Jak niewielu ludzi chwyta groza na widok londyńskiej wystawy fotografij zbombardowanych niemieckich miast, na widok zniszczonej dzielnicy Lubeki, na widok połowy Kolonji w gruzach i zgliszczach! Nie jest mi „żal” Niemców, chciałbym widzieć tych fotografij jak najwięcej, chciałbym widzieć całe Niemcy w zgliszczach i gruzach. Jest mi żal naszej cywilizacji. Jest mi żal umowy o rycerskich prawidłach i obowiązkach na wojnie, umowy, której już nic nie wskrzesi. Patrzę na fotografje Lubeki w powiększeniu, jeszcze badam je przez łupę. Widzę tysiące domów bez dachów, dziesiątki tysięcy wypalonych mieszkań ludzkich – i odczuwam radość. Oto zwycięstwo Hitlera nade mną **).

Na totalną wojnę Hitlera musimy odpowiedzieć totalną organizacją, totalnym nastrojem, totalnem przestawieniem naszej gospodarki i cywilizacji. Musimy poddać się nieodwracalnemu procesowi. Musimy wyrzec się wszystkiego co przeszkadza w zespoleniu, w zuniformowaniu, w standardyzacji naszej energji. Wiarę w wolność słowa musimy zastąpić wiarą w propagandę. „Magna charta libertatum” musi ustąpić konieczności krępowania człowieka przez organizację państwa. Magna charta atlantycka musi pozostać niejasna i niewyjaśniona. Musimy zdobyć się na siłę gwałcenia i odwagę mordowania – inaczej Niemcy zmiotą nas z powierzchni ziemi.

Powrót z tej drogi ku totalizmowi, którą juz dziś narzucił nam Hitler, do innych konwencyj społecznych, godniejszych naszej cywilizacji i naszej ambicji – będzie trudny, trudniejszy niż to się wydaje naszym małym i większym Morycom.

Magiczna prostota, z jaką hitleryzm rozwiązywał trudności gospodarcze i ustrojowe w Niemczech, prostota, z jaką przesiedlał całe kraje, z jaką „załatwia się” z całemi narodami – urzeka nasze pojęcia. Legjony małych Moryców chcą, skolei, przejąć ową hitlerowską metodę. Prawda, że dla celów demokratycznych, szlachetnych. Głupcy, nie zdają sobie sprawy, że niebezpieczeństwem jest metoda sama, bez względu na jej cele – sama płaska i lekkomyślna łatwizna myślenia, sama chęć rozwiązywania zagadek „w drodze administracyjnej”, zapomocą ukazów, nakazów, okólników, rozporządzeń, zapomocą jakichś formuł, jakichś magicznych „deklaracyj praw człowieka”, jakichś „międzynarodowych egzekutyw”, jakiejś „międzynarodowej policji”, która będzie rozstrzygała bezstronnie, kto jest napastnikiem a kto napadniętym, zapomocą naszej, więc oczywista, sprawiedliwej cenzury i naszych, więc naturalnie demokratycznych obozów koncentracyjnych – zapomocą owego „planowania globalnego”, które nazajutrz po wojnie rozwiąże wszystkie komplikacje, nakarmi wszystkich głodnych nędzarzy, każdemu da pracę i pieniądze, i nazajutrz po wojnie zacznie funkcjonować równie składnie, bez tarć i skutecznie, jak dzisiaj, w czwartym roku wojny o samo przeżycie, nie umie ujednostajnić globalnej strategji i dowództwa, nie umie bez reszty wyjaśnić sprawy wzajemnego zaufania Anglji, Rosji, Polski, Stanów Zjednoczonych i Francji, nie umie nawet uświadomić ludziom walczącym, o co się biją, broniąc się przed Niemcami!

Każdy znachor, który budzi nieuprawnione nadzieje, będzie winny tem większego rozczarowania ludzi, tem większej goryczy i poczucia klęski – po zwycięstwie! Każdy optymistyczny mały Moryc z freblówki wellsowskiej – jest tryumfem hitleryzmu nad ostrożną, bezradną odpowiedzialnością naszej wiedzy o człowieku i współżyciu ludzkiem, nad powagą naszego nieszczęścia.

Nie zdajemy sobie dziś sprawy z rozmiarów katastrofy, jaka dotknęła nasz świat. Nie możemy ogarnąć wyobraźnią zmian, jakie już w nim nastąpiły; zaburzeń, kataklizmów, chaosu, jakie nas jeszcze czekają.

Jesteśmy jak garnek, dawno już rozbity, trzymany jeszcze do kupy odrutowaniem wojennej organizacji, wojennego pogotowia, wojennej konieczności. Nie wiem, jak to będzie wyglądało, gdy odwiną się druty. Nie moją rzeczą jest wiedzieć.

TARG O SODOMĘ I GOMORĘ

Rozróżnianie „dobrych Niemców” od „niedobrych hitlerowców” jest naiwne, jeśli wynika z nieporadności naszego optymizmu. Jest stokroć naiwniejsze, gdy wynika z przebiegłości politycznej, z chytrej chęci wyperswadowania Niemcom hitleryzmu. Hitlera i hitleryzm można Niemcom wybić z głowy, ale na to trzeba bić, bić, wybić.

Ośmieszamy się apelując do Niemców ulotkami, perswadując łagodnie przez radjo; „Niemiec dobry, dobry, Niemiec nie lubi Hitlera!”, dyskutując na temat „dobrych” i „złych”.

Gdy rząd hitlerowski, za jednego żołnierza niemieckiego, zabitego w małem podwarszawskiem osiedlu, w Aninie, wymordował dwustu Polaków, spędzonych z okolicy, wywleczonych z przygodnie przejeżdżającego pociągu; gdy za śmierć jednego Heydricha wymazał z powierzchni ziemi Lidice; gdy pięćdziesięciu Jugosłowian ginie za jednego zabitego w walce Niemca; gdy stu zakładników we Francji staje pod murem za jednego zabitego żandarma – ośmieszamy się broniąc się myśli, że naród niemiecki mógłby być zbiorowo odpowiedzialny za dziesięciolecie polityki swego rządu! Dziesięciolecie największych w dziejach świata, najkrwawszych, najnikczemniejszych zbrodni! Dziesięciolecie, w którem w narodzie niemieckim nie było ani jednej czynnej próby oporu, ani jednej rewolty przeciw temu rządowi, ani jednej walki na barykadach, ani jednego zamachu na Hitlera, ale za każdym krokiem Führera, na każdym placu, przy każdej okazji, krociowe tłumy, pijane entuzjazmem, krzyczały mu: „Sieg-heil! „, krociowe tłumy, upite, oślepione fuzlem zachwytu, wielbiły w nim swoje bożyszcze!

Ci, którzy tłumaczą nam, że łagodną i poczciwą ludność sterroryzowała gwałtem i postrachem mała grupka demonów – niech uświadomią sobie, że niemiecki spadochroniarz, lądujący za frontem w Polsce, szedł na pewną śmierć, że niemiecki dywersant we Francji, niemiecki piątokolumnowiec w Belgji, niemiecki marynarz w pływającej trumnie łodzi podwodnej, niemiecki żołnierz w śnieżnych pustyniach rosyjskich – wszyscy mieli nie mniejsze powody do strachu, przed każdym rozwierała się nie mniejsza groza, a jednak Hitlerowi nie zabrakło spadochroniarzy samotnych, dywersantów zuchwałych, wszystko ryzykujących szpiegów, marynarzy, lotników, żołnierzy. Zabrakło w Niemczech tylko sprzeciwów sumienia. Zabrakło takich, coby ginęli na barykadach, krzycząc: „Nein !” „Wir wollen nicht!” „Wir machen nicht mit!”.

Zabrakło w Niemczech – zabrakło nam w Niemczech – dobrych Niemców.

Niemcy w Stanach Zjednoczonych – obywatele amerykańscy, Niemcy w Polsce -obywatele polscy, Niemcy rumuńscy, Niemcy w Holandji, Niemcy w Norwegji, Niemcy za granicami Trzeciej Rzeszy, Niemcy poza zasięgiem terroru Gestapo, Niemcy nie pod przymusem, swobodni i wolni – w druzgocącej większości stali się „nazistami”. Zachłystywali się chwałą Adolfa Hitlera i szczęściem Vaterlandu, że mu się taki wódz znalazł. W druzgocącej większości okazali się zdrajcami krajów, w których mieli chleb i dom, ludzkie prawa i ludzkie swobody, okazali się szpiegami, dywersantami, ochotniczą piątą kolumną, żmijami na cudzem łonie.

A my, niemal jak Pan Bóg o sprawiedliwych w Sodomie i Gomorze, gotowi jesteśmy targować się o dobrych Niemców, targować się z nimi.

– Dajcie nam trzydziestu! – wołamy, – a oszczędzimy wam ognia i siarki, kary i zemsty.
– Nie mamy trzydziestu – odpowiadają.
– Dajcie dwudziestu pięciu! – wołamy.
– Nie mamy – krzyczą – dwudziestu pięciu!
– Dwudziestu! – ustępujemy. – Piętnastu! Zgodzimy się na dziesięciu!!
– Niema u nas dziesięciu – mówią chłodno.
– Pięciu!! – błagamy.
– Niema pięciu – śmieją się nam w nos. -Niema trzech. Ani dwóch niema. Jest ein Volk, ein Reich, ein Führer. Heilhitler.

DWIE WOJNY

Uwagi moje nie są propagandą antyniemiecką, nawet nie antyhitlerowską. Jak na materjał propagandowy, za dużo w nich pesymizmu. Napisałem je raczej dla antyhitlerowskiej higjeny.

Niestety, na zakończenie, nie chowam w zanadrzu żadnej optymistycznej puenty, pociechy. Jedyna rada na pesymizm – nie bać się go.

W naszej nieszczęsnej sytuacji – a mam na myśli sytuację nie tylko naszego drogiego kraju – pesymizm jest nastrojem, który najbardziej nam przystoi, z którym najbardziej nam do twarzy.

Znakomity uczony szwajcarski, Jakob Burckhardt, wytłumaczył w zdumiewająco prostem i mądrem zdaniu sekret wielkości rodziców naszej cywilizacji, starożytnych Greków: „Pesymizm myślenia – optymizm temperamentu”.

Wiele polskich pomyłek i błędów, wiele klęsk, wiele polskiej tragedji wzięło się stąd, że wrodzony nam optymizm temperamentu, nasza niezwykła żywotność i radość życia, że nasza wiara, ochota, otucha, zadzierżystość, że nasz „impet” nie był ostrzegany, pilnowany, równoważony powagą pesymizmu myślenia. Dawaliśmy się podbechtywać „hiphip-hurraizmowi” myślowemu — i on przemieniał naszą odwagę w brawurę, żywotność -w zabijactwo, nadzieję – w lekkomyślność, wiarę – w dufność.

* * *

Wiem, że wiara góry przenosi; niestety, nie przenosi granic.

Nie jestem naiwnym optymistą, ale daleki jestem od tego co jest naiwnością pesymizmu: od defetyzmu i zwątpienia. Nie ulega dla mnie kwestji, że dana jest nam możliwość walki ze złem i zwycięstwa nad niem.

Mówiąc o higjenie antyhitlerowskiej, miałem na myśli: wysiłek higjeny zaczyna się od każdego z nas, każdego zosobna.

Hitleryzm dał ostateczny wyraz i kształt wszystkim siłom ciemności i żywiołom zła zagęszczonym w Niemczech – doprowadził je do absurdu. Hitleryzm jest absurdem ludzkości, groźniejszym niż syfilis i gruźlica, cyklony i trzęsienia ziemi – jest absurdem haniebnym, ponieważ jest absurdem naszym własnym, ludzkim.

Walka z zarażonymi Niemcami może się skończyć wygraniem przez nas wojny. Ale jeśli nie dobierzemy się do przyczyny zła, do korzeni zbrodni, do źródła choroby – przegramy pokój, świat i zbawienie ludzkości.

W hitleryzm trzeba bić bez litości tam, gdzie jest najgroźniejszy, gdzie jest najbliżej – w nas samych, w każdym zosobna.

Każdy z nas, kto myśli, że wygramy tę wojnę, pokonawszy Niemców a zostawiając na ziemi kultury hitlerowskich bakteryj -nacjonalizm, pychę narodową, pogardę dla życia ludzkiego, egoizm stadny, nieczułość na cierpienia ludzkie, nietolerancję, cenzurę słowa i sumienia, filozofję propagandy i prawo pięści – każdy, kto tak myśli, jest głupcem i szkodnikiem, chociażby na piersiach miał krzyż walecznych i był bohaterem na froncie walki z Niemcami.

Z tych bakteryj zła, z tych żywiołów ciemności, w jakimkolwiek ostałyby się narodzie i kraju, w Polsce czy we Francji, w Sowietach czy w Hiszpanji – zawsze odradzać się będzie zbrodnia nienawiści, gwałtu i napaści, recydywa wojny światowej. I zawsze ziemie polskie będą jej pierwszym, najnieszczęśliwszym terenem.

Cały sekret polega na tem, że prowadzimy obecnie nie jedną, ale dwie wojny: polityczną, państwową wojnę z Niemcami, oraz moralną, społeczną wojnę z hitleryzmem. Mylą się nam czasem obie ideologje tych obu wojen, ich różne, chwilowe cele i sytuacje.

Pierwszy front biegnie krętą linją przez Kutno i Dunkierkę, przez Sewastopol i Stalingrad, Warszawę i Tobruk, niebo nad Londynem i niebo nad Ruhrą. Niechaj nas kręta linja nie myli.

Drugi front biegnie linją prostą – przez świadomość i sumienie każdego z nas, każdego zosobna. W każdym zosobna musi przeważyć się wojna mściwego Arymana z Ormuzdem.

* * *

Niejaki Adolf Hitler przestał być ważny w całem zagadnieniu. A raczej jest tak ważny, jak wesz w niebezpieczeństwie tyfusu. Marzycielska nienawiść do wszy jest niepotrzebna. Potrzebne, abyśmy obejrzeli wesz przez mikroskop, ustalili jej rolę, wykryli warunki jej istnienia, środki i metody jej zagłady.

Zabobonny strach przed czarnym morem, przed „morową dziewicą”, jest zawsze tylko dowodem, że nie znamy mikroskopu. Można się żegnać na widok „komety” – lepiej spojrzeć na nią przez teleskop. Budzi to religijne uczucia znacznie wyższego rzędu.

* * *

Jesteśmy rozbitkami świata, storpedowanego przez niemiecką agresję, przez hitlerowską zbrodnię. Opuściliśmy tonący statek, i teraz, w łodziach samotnych, w łodziach obłąkanych na wielkiem morzu, płyniemy ku nowym lądom.

Z tego świata, któregośmy bronili, z dobytku, który tonie – musimy ocalić, wziąć z sobą na drogę i do lądów, do których zmierzamy, dowieźć – to co najważniejsze. Co było w tamtym świecie najlepsze, co będzie w każdym przyszłym najwięcej warte.

Honor Człowieka. Wolność człowieka. Szacunek dla człowieka.

MARJAN HEMAR.

———-
*) W najbliższym czasie nakładem M. I. Kolina ukaże się „pamflet i dygresje ” Marjana Hemara „Adolf Wielki”. Z książki wyjmujemy trzy rozdziały końcowe.
**) Po zakończeniu tej pracy przeczytałem w jednym z londyńskich dzienników, wezwanie Wellsa do bombardowania Rzymu. Niewiele zdarzyło mi się czytać rzeczy równie bolesnych i upokarzających, jak ów apel i argument, że Rzym tak i tak jest kupą ruin. Nie widzę istotnej różnicy pomiędzy bluźnierstwem Wellsa a bluźnierstwem zaciągnięcia swastyki na Akropolu. Oto zwycięstwo Mussoliniego nad Wellsem.

Pełny tytuł: Wiadomości Polskie Polityczne I Literackie – emigracyjny tygodnik społeczno-kulturalny ukazujący się w latach 1940 – 1944. Wydawany początkowo w Paryżu a od lipca 1940 roku w Londynie. Formalnym redaktorem naczelnym był Zygmunt Nowakowski ale założycielem i faktycznym redaktorem pisma był Mieczysław Grydzewski. „Wiadomości Polskie” były więc de facto kontynuacją przedwojennych „Wiadomości Literackich”. W związku z poruszanymi na łamach tygodnika niewygodnymi dla władz brytyjskich tematami, te ostatnie uznały, że „Wiadomości” godzą w sojusz z ZSRR i doprowadziły do zamknięcia pisma. Dla „Wiadomości Polskich” pisali min. Antoni Słonimski, Stefania Zahorska, Ksawery Pruszyński, Stanisław Stroński, Marian Hemar, Kazimierz Wierzyński, Adam Pragier, Arkady Fiedler, Stanisław Baliński, Stanisław Cat-Mackiewicz czy Maria Kuncewiczowa. Kontynuacją tygodnika były powstałe w 1946 roku „Wiadomości”, które ukazywały się aż do roku 1981.

Close