Polacy i Anglicy wobec wojny

Dowiedziawszy się, że wojna z Niemcami wybuchła, dwaj Polacy wołali:

– Za tydzień będziemy bezapelacyjnie w Berlinie !

Dwaj Anglicy mówili:

– Miejmy nadzieję, że za tydzień spotkamy się bez przeszkód w Wembley na meczu piłkarskim Anglja-Szkocja.

*

Każdy Polak namiętnie chce iść do wojska. Ledwie w niem jest, zaczyna straszliwie na nie narzekać. Kiedy z niego wyjdzie, pławi się we wspomnieniach o niem do końca życia.

Anglik nie ma najmniejszej ochoty iść do wojska. Skoro się w niem znajdzie, bardzo je sobie chwali. Gdy się z niego wydostanie, przestaje o niem mówić raz na zawsze.

*

W gazecie angielskiej czytamy:

„… 26-letni Flying-Lieutenant John został wczoraj odznaczony D.F.C. za zbombardowanie Berchtesgarden. Ojciec Johna był przez 38 lat stangretem na dworze królewskim. Raz wiózł króla Edwarda VII przez Piccadilly i zaczepił wtedy lewem kołem o latarnię przed Ritzem. Króla Jerzego V wiózł 327 razy, w tem 249 razy siwemi końmi, i zawsze bez żadnego wypadku. Matka Johna od 27 lat nie opuściła ani jednego Derby, przyczem, pomimo wyjątkowego znawstwa koni, nie wygrała jeszcze ani razu. Siostra Johna mieszka w Norfolk, gdzie posiada 13-letniego kuca, który się nazywa Pussy i jada tylko surową marchewkę”…

W gazecie polskiej to tak wygląda:

„… Jeden z polskich lotników z jednego z polskich dywizjonów został wczoraj odznaczony Krzyżem Walecznych za zbombardowanie miejsca postoju Hitlera w B. Dekoracji dokonał Naczelny Wódz w asyście Inspektora Sił Lotniczych Apppssskiogo, generała Bapppssskiego i pułkownika dyplomowanego Dapppssskiego. Naczelnemu Wodzowi towarzyszyli też adjutanci Fapppssski i Gapppssski. Generał Bapppssski zdał Naczelnemu Wodzowi raport. Naczelny Wódz wyraził swe zadowolenie. Inspektor Sił Lotniczych Apppssski wyraził Naczelnemu Wodzowi powszechną wdzięczność spowodu Jego przybycia. Naczelny Wódz odjechał w towarzystwie Inspektora Sił Lotniczych Apppssskiego, generała Bapppssskiego i pułkownika dyplomowanego Dapppsskiego. Z Naczelnym Wodzem odjechali również adjutanci Fapppssski i Gapppssski”.

Oczywiście, tytuł obu tych notatek w gazecie angielskiej i polskiej będzie brzmiał tak samo, a mianowicie:

„Jak lotnik pikował z bombami na Hitlera”.

*

Kiedy Anglicy rozważają możliwości wygrania wojny, słyszy się:

– Organizacja, pieniądze, transport, aprowizacja, wytwórczość, uzbrojenie…

Od Polaków, rozmawiających na ten sam temat, dolatują słowa:

– Duch, męstwo, wiara, poświęcenie, zapał, krew…

*

Polski wojskowy opowiada:

– We wrześniu, na tej szosie pod Kutnem, przeżyłem piekło ! Artylerja wali zboku, bomby lecą z nieba, tu myśliwce sieką z karabinów maszynowych, tam czołgi szarżują, góry trupów, jeziora krwi, morze ognia, dym, huk – a ja stoję nieugięcie na szosie bez karabinu, bez naboi nawet – i czekam nieustraszenie na śmierć… Ale pan był pod Dunkierką, więc też musiał pan tam przejść cośniecoś?

Angielski wojskowy:

– O tak ! Równie okropnej pogody jak pod Dunkierką w życiu nie zaznałem : wiatr, zimno, deszcz leje jak z cebra, a ja stoję na plaży, przemoczony do nitki, bez płaszcza, bez parasola nawet – i czekam daremnie na cup of tea…

*

Polacy się chełpią:

– Sława naszego oręża przyniosła nam podziw całego świata !

Anglicy mówią z zadowoleniem:

– Po naszych ostatniej sukcesikach orężnych, akcje City poszły na wszystkich giełdach świata w górę !

*

W Polsce dowódca mówił z zadowoleniem:

– No, manewry się udały. Żołnierze przeszli 170 km, nie spali jedną noc, nie jedli dwa dni… tak, to były prawdziwe manewry wojenne…

W Anglji dowódca stwierdza z oburzeniem:

– Manewry były kompletną klapą. Samochody podstawiono w złe miejsce i żołnierze musieli iść do nich 3 mile, kwatery były niestosowne, tak że się nikt nie wyspał, obiad był dwa razy spóźniony… to rzeczy niedopuszczalne nie tylko na wojnie, ale nawet na manewrach…

*

W Anglji mówi się o wzorowo prowadzonym pułku:

– Nadzwyczajne ! Wszystko w nim funkcjonuje jak w banku !

W Polsce o nieporadnym, plajtującym banku mówiono:

– Cóż dziwnego ? Przecie jakiś pułkownik jest tam dyrektorem…

*

W literaturze polskiej emerytowany pułkownik, to zawsze czarujący, siwy bohater, pokryty ranami, niechętnie opowiadający urywanemi zdaniami, zastygłej w nabożnem skupieniu młodzi, o niezliczonych bitwach, w których brał udział, i nadzwyczajnych rzeczach, których dokonał.

W literaturze angielskiej emerytowany pułkownik, to zawsze przenudny, stary dureń, zamęczający wszystkich naokoło rozwlekłemi ględzeniami o zmyślonych historjach, które słyszano już odeń sto razy.

*

Polacy mlaskają ustami z zachwytu:

– Aaa, to był wielki wódz ! Bronił miasta tak zażarcie, że cała jego armja legła pokotem i on sam też padł trupem !

– A co się stało z miastem ?

– No, cóż, nieprzyjaciel zagarnął je na sto lat…

Anglicy też czasem wspominają życzliwie któregoś ze swych generałów:

– Tak, to był niezły wódz ! Broniąc miasta przed nieprzyjacielem wycofał się tak zręcznie z całą swą armją, że nie stracił ani jednego żołnierza.

– A co z miastem?

– No, jasne. Zebrał trzy razy większą armję i po pół roku tak rozgromił nieprzyjaciela, że miasto miało spokój na sto lat…

*

Nekrolog polskiego wojskowego, który umarł na raka:

„Był to rycerz bez skazy, który życie swe złożył w ofierze umiłowanej Ojczyznie. Nieustraszony w boju, niezmordowany w pracy, niewyczerpany w poświęceniu. Gdy prowadził defiladę w Lublinie, ludność płakała z radosnego wzruszenia. Każdo dziecko w Pułtusku znało dźwięk jego ostróg. Starcy w Piotrkowie błogosławili błysk jego szabli. Był ubóstwiany przez żołnierzy, uwielbiany przez kobiety, czczony przez mężczyzn, przerażeniem napełniał wrogów. Odejście tej spiżowej postaci, pod której osłoną Rzeczpospolita czuła się bezpieczna, jest niepowetowaną stratą, ale z pamięci ludzkiej nic wykreślić jej nie zdoła !”.

Nekrolog angielskiego wojskowego, który miał Victoria Cross i D.S.O.:

„Był naprawdę nieprzeciętnym człowiekiem. Reprezentował Oxford w cricketcie i trafił admirała Percy piłką w nos. To on rozsypał kiedyś o godz. 4 rano na placu św. Marka w Wenecji łajno końskie, wprawiając całe miasto w zdumienie, skąd się wzięły konie w tym salonie świata. Na Borneo złowił rybę ważącą 2738 funtów. W Bengalu chybił do tygrysa 11 razy, a jednak nie został przezeń zjedzony. Objechał świat 5-krotnie dookoła, ale nigdy nie był w Epsom na Derby. Jadał ogórki z miodem i nie chorował na żołądek. Pojawienie się jego pulchnej postaci wywoływało zadowolenie w każdym zakątku Imperjum, bo zawszo zwiastowało dobry kawał i dobry sport. Pozostawił w spadku 35 472 funty 8 szylingów i 9 pensów.

*

Polak jest zdolny do nadzwyczajnego bohaterstwa, ale pod warunkiem aby wszyscy o tem wiedzieli.

Anglik dokonywa najwaleczniejszych czynów, gdy jest pewien, że go nikt nie widzi.

*

W ciągu ostatnich 250 lat Polacy prowadzili kilkanaście wojen i przegrali wszystkie oprócz jednej (z Sowietami w r. 1920). Ale stwierdzają z dumą:

– Co jak co, ale wojskowość mamy we krwi i świetnie umiemy wojować !

W ciągu ostatnich 250 lat Anglicy prowadzili kilkadziesiąt wojen i wygrali wszystkie oprócz jednej (z Ameryką w r. 1782). Toteż mówią smutnio:

– My, którzy, niestety, nie mamy żadnych talentów wojskowych i tak rozpaczliwie nie umiemy wojować…

Przed każdą przegraną wojną Polacy pieją peany na cześć swych upatrzonych wodzów i okrzykują idjotą każdego, kto śmie wątpić o ich genjuszu.

I każde dziecko polskie pamięta nazwiska dwóch tuzinów pobitych polskich wodzów.

Po każdej wygranej wojnie Anglicy stwierdzają z goryczą, że mieli za wodzów skończonych matołów, i patrzą z litością na każdego co nie wierzy, iż byli to najniedołężniejsi generałowie epoki.

I żaden angielski absolwent uniwersytetu nie zdoła wymienić pół tuzina ostatnich angielskich zwycięzców.

W małym porcie koło Narviku, polscy i angielscy żołnierze wyładowywali statki.

I codzień powtarzała się ta sama scena.

Alarm, nadlatywały niemieckie Dorniery. Anglicy rzucali wszystko i pędzili cwałem pół mili – do schronu. Polacy stali z rękami w kieszeniach, zadzierali głowy, ostentacyjnie się nie bali… Padały bomby, artylerja grzmiała, cekaemy grzechotały, po dziesięciu minutach Dorniery odlatywały. Anglicy wracali ze schronu roześmiani, weseli, zabierali się do dalszej roboty jakby nigdy nic. A Polacy siadali na pakach, ocierali pot z czoła, wzdychali:

– Uff, ależ było gorąco ! Wyczerpało to nas zupełnie ! Trzeba odpocząć…

I nic nie robili przez trzy godziny.

*

Mało jest narodów na świecie, za których Polacy się kiedyś nie bili.

Ale jeszcze mniej jest narodów na świecie, z którymi Anglicyby się kiedyś nie bili.

KAROL ZBYSZEWSKI.

Pełny tytuł: Wiadomości Polskie Polityczne I Literackie – emigracyjny tygodnik społeczno-kulturalny ukazujący się w latach 1940 – 1944. Wydawany początkowo w Paryżu a od lipca 1940 roku w Londynie. Formalnym redaktorem naczelnym był Zygmunt Nowakowski ale założycielem i faktycznym redaktorem pisma był Mieczysław Grydzewski. „Wiadomości Polskie” były więc de facto kontynuacją przedwojennych „Wiadomości Literackich”. W związku z poruszanymi na łamach tygodnika niewygodnymi dla władz brytyjskich tematami, te ostatnie uznały, że „Wiadomości” godzą w sojusz z ZSRR i doprowadziły do zamknięcia pisma. Dla „Wiadomości Polskich” pisali min. Antoni Słonimski, Stefania Zahorska, Ksawery Pruszyński, Stanisław Stroński, Marian Hemar, Kazimierz Wierzyński, Adam Pragier, Arkady Fiedler, Stanisław Baliński, Stanisław Cat-Mackiewicz czy Maria Kuncewiczowa. Kontynuacją tygodnika były powstałe w 1946 roku „Wiadomości”, które ukazywały się aż do roku 1981.

Close