Do redaktora „Wiadomości”
W artykule byłego premiera, gen. Felicjana Sławoja-Składkowskiego, jak zawsze jędrnym i doskonale napisanym, spotykam wiadomość że „redaktor wileński” został osadzony w Berezie za „wychwalanie ustroju hitlerowskiego” a potem wypuszczony z tym, że ma nadal pisać, lecz bez wychwalania ustroju hitlerowskiego.
Muszę na to odpowiedzieć, iż powodem osadzenia mnie w Berezie było nie wychwalanie ustroju hitlerowskiego (którego nigdy w żadnym artykule nie chwaliłem, będąc zasadniczym przeciwnikiem wszelkiej monopartii), ale moje artykuły o konieczności trzech dywizji motorowych, które wtedy ogłaszałem, zaopatrując je ilustracją, przedstawiającą ogromny czołg sowiecki, ogromny samolot niemiecki, a po środku małego ułana polskiego.
Na powyższe wskazują następujące fakty:
1) dekret, który otrzymałem w Berezie i w którym stało, że zostałem osadzony w obozie odosobnienia ponieważ za pomocą „sztucznie dobieranych argumentów” podrywałem zaufanie społeczeństwa do naczelnych władz wojskowych i gotowości obrony państwa;
2) komunikat ministra Becka, że moje osadzenie w Berezie nie ma nic wspólnego z polityką zagraniczną;
3) raport ambasadora von Moltkego, ogłoszony w białej księdze niemieckiej, w którym interpretuje on mój areszt jako areszt dziennikarza antyniemieckiego (w podobny sposób interpretują znaczenie tego aresztu w raportach do swoich rządów zarówno ambasador francuski p. Léon Noël, jak brytyjski Sir Howard Kennard).
Przez powyższe nie chcę bynajmniej ukryć czy zasłonić tego, co w sobie cenię najwięcej, a mianowicie faktu, że przez lata wzywałem do polityki pokojowej wobec Niemiec i to zarówno w stosunku do Niemiec republikańskich jak późniejszych. Jesteśmy narodem biologicznie silniejszym od Niemiec i gdybyśmy z rozprawą z nimi zaczekali lat pięćdziesiąt, wynik mógłby być zupełnie inny. W latach naszej krótkiej niepodległości groziła nam przede wszystkim agresja rosyjska – uważałem, że nie możemy i nie powinniśmy prowadzić wojny, chociażby obronnej, na dwa fronty.
W marcu 1939 jednak – wtedy kiedy byłem osadzony w Berezie -nie pisałem już artykułów w tym sensie. Uważałem wtedy wojnę za prawie nieuchronną i głównym moim zainteresowaniem była słabość obronna Polski, oparta na różnych fikcjach.
Wiem, że gen. Sławoj-Składkowski miał zaszczyt być jednym z najbliższych ludzi Wielkiego Marszałka. Pamiętam, że rozmawiałem z Marszałkiem dłużej zaledwie kilka razy w życiu. Wiem, że w uszach gen. Sławoja zabrzmi to jako straszna megalomania, ale mu w imię prawdy powiem, że kontynuatorem linii w polityce zagranicznej marszałka Piłsudskiego byłem raczej ja niż on.
Kończąc, wyrażam nadzieję że może się jeszcze kiedyś z gen. Sławojem spotkamy w jednym szeregu przeciw wspólnemu wrogowi. Oby to Bóg dał jak najprędzej!
Stanisław Mackiewicz.