F. A. VOIGT (przełożyła Marianna Służewska)

Jak Wielka Brytania skapitulowała w sprawie Polski*

„SILNA I NIEPODLEGŁA”

Zagarniając niemal połowę Polski (z góry, gdyż Niemcy okupowali jeszcze całą Polskę), Rosja zapewniała z naciskiem, że Polska ma być „silna i niepodległa”.

Przemawiając w Izbie Gmin 22 lutego 1943, p. Churchill powiedział: „Z prawdziwą przyjemnością usłyszałem od marszałka Stalina, że i on także jest przekonany o potrzebie stworzenia i utrzymania silnego i całkowicie niepodległego państwa polskiego jako jednego z czołowych mocarstw Europy”.

W tydzień po przemówieniu p. Churchilla, 1 marca 1943 utworzono Związek Patriotów Polskich – wywarzonego w rosyjskim alembiku homunculusa przyszłej Polski. W kwietniu t.r. Rosja zerwała stosunki dyplomatyczne z Rzeczypospolitą Polską – państwem, które pierwsze przeciwstawiło się potędze niemieckiej 1 września 1939, które 17 t.m. dla Rosji „przestało istnieć”, które 31 lipca 1941 było na nowo uznane przez Rosję za istniejące i któremu 26 kwietnia 1943 uznanie to cofnięto, na pozór dlatego, że zażądało ono bezstronnego zbadania okoliczności, w jakich zginęło tysiące oficerów polskich, w rzeczywistości zaś dlatego, by odtrąciwszy je na bok, móc swobodnie hodować, tresować i kształcić homunculusa na niewolnika Związku Sowieckiego.

POLSKIE SIŁY ZBROJNE

Polska nie była wówczas zdolna do obrony swych praw i interesów. Ziemie jej zajęte były przez wspólnego wroga, a siły zbrojne, pozostające pod operacyjnym dowództwem brytyjskim, mogły walczyć w obronie wspólnej sprawy, nie mogły jednak wystąpić w obronie niepodległości, zagrożonej przez nowego sojusznika. Polskie siły zbrojne znalazły się w położeniu zaiste tragicznym. Przelewały one krew w walce zarówno za niepodległość jak przeciw niepodległości Polski. Klęska wspólnej sprawy oznaczała zgubę Polski. Zwycięstwo Rosji oznaczało również zgubę Polski, o ile by Wielka Brytania i Stany Zjednoczone nie były twardo zdecydowane na obronę traktatów, obietnic i proklamowanych zasad. Jest rzeczą zadziwiającą, że polskie siły zbrojne walczyły tak mężnie i karnie do samego końca, tym bardziej że większość żołnierzy pochodziła z ziem wschodnich Polski i wiedziała, że nigdy nie zobaczy już swoich stron rodzinnych. Wielu z nich miało rodziców, żony czy dzieci – jeśli przy życiu jeszcze (a któż mógł o tym wiedzieć coś pewnego) – gdzieś daleko, w Rosji azjatyckiej, z małą lub zupełnie bez nadziei ujrzenia ich kiedykolwiek. Tarcia polityczne wywołały niebezpieczne bunty, które przyćmiły chwałę armii i marynarki greckiej – ale ani polityka, ani udręka, zwątpienia i przeciwności, sięgające głębiej niż polityka, nie zachwiały lojalności polskich sił zbrojnych.

KOMITET LUBELSKI: SŁUŻALEC KREMLA

Nie było łatwą rzeczą dla Wielkiej Brytanii uznanie wygórowanych żądań rosyjskich, niezgodnych z jej zobowiązaniami i obietnicami. Stany Zjednoczone brały udział w wojnie i one także – aczkolwiek nie związane sprecyzowanymi zobowiązaniami – związane były proklamowanymi zasadami natury nie nadto ogólnej, by nie było można stosować ich w szczególnym wypadku Polski.

Ale ani p. Churchill, który oddany był sprawie tak mocno apelującej do jego rycerskiego usposobienia, ani Prezydent Roosevelt nie dorównywali marszałkowi Stalinowi i p. Mołotowowi w zręczności, znajomości rzeczy, w zdecydowanym dążeniu do jasno wytkniętego celu i w wytrwałości. Zdaje się, że nie uświadamiali oni sobie ostatecznych zamysłów Rosji. W walce o ciało i duszę Polski byli oni przy każdej sposobności wyprowadzani w pole. Zgadzano się, w końcu, na każde żądanie Rosji. Jeśli zmuszono ją do wycofania żądania, ponawiała je po pewnym czasie w zmienionej formie i przeprowadzała to co chciała. Występowała wtedy z nowymi żądaniami, wywodzącymi się ze starych. Wiedziała czego chce i wiedziała z całą dokładnością. Pan Churchill pragnął, aby Polska była niepodległa, pragnął tego gorąco. Cierpiał osobiście na myśl, że niepodległość jej mogłaby być zeskamotowana. Nie orientował się jednak zupełnie w sprawach wschodnioeuropejskich, nie orientował się w historii Polski i polegał na opiniach drugorzędnych doradców. Pan Churchill i p. Eden znaleźli się wkrótce w matni niezgodności i sprzeczności, ich oświadczenia publiczne przestały odpowiadać istotnemu stanowi rzeczy, a to, co w istocie rzeczy było niehonorowym kompromisem, ledwo przesłaniającym porażkę w konflikcie o Polskę, przedstawiali jako zupełnie honorowe i w rezultacie pomyślne załatwienie sprawy. A jeśli nawet nie było to załatwienie tak pomyślne, jakby mogło być, winę ponosił (w ich zrozumieniu) nie marszałek Stalin, nie p. Mołotow, ale wyłącznie rząd polski w Londynie.

Że rząd ten popełniał omyłki, przyznawali nawet wchodzący w jego skład ministrowie, ale trudno wyobrazić sobie co by się zmieniło w ostatecznym wyniku nawet gdyby – rzecz w praktyce nieosiągalna – tych omyłek w ogóle nie było.

Pan Churchill miał za złe rządowi polskiemu brak zgody na poświęcenie obszarów, położonych wzdłuż granicy wschodniej. Wśród lojalnych zwolenników tego rządu byli ludzie, którzy byli i są nadal przekonani, że należało zdobyć się na poświęcenia i to w okresie wczesnym – nie później, powiedzmy, niż w końcu 1943. Znów jednak trudno osądzić, jaki by to miało wpływ na wynik końcowy – i czym by się różniła powstała w tych warunkach Polska od Polski dzisiejszej. Pan Churchill w przemówieniu swym, wygłoszonym w Izbie Gmin 22 lutego 1944, dowodził, że gdyby zdobyto się na to poświęcenie, nie byłoby komitetu lubelskiego. Rozumowanie to wskazywało, że p. Churchill mało rozumiał położenie. Sformowanie komitetu lubelskiego miało w najlepszym razie luźny związek ze sprawą granic Polski. Rosja stworzyła, popierała i kierowała komitetem lubelskim jako narzędziem polityki rosyjskiej i reprezentacją przyszłej Polski, zależnej od Rosji. Później – w mowie wygłoszonej w Izbie Gmin 15 grudnia 1944 – p. Churchill wykazał więcej zrozumienia sprawy, w tych słowach wypowiadając swe obawy jeśli chodzi o komitet lubelski: „Administrowany przezeń obszar – powiedział – będzie się zwiększał, a stosunki komitetu z rządem sowieckim będą coraz bliższe i silniejsze. Nie umiem powiedzieć, jak niepomyślny obrót wypadków z tego wyniknie”.

Słowa te nie ujawniły istoty rzeczy, t.j. faktu, że komitet lubelski był zupełnym służalcem Kremla i że w tym układzie spraw nie mogło być mowy o „stosunkach” między państwami jako dwoma niezależnymi ciałami. Obawy p. Churchilla, przewidującego „niepomyślny obrót wypadków”, spełniły się co do joty, zdaje się jednak, że nie uświadamiał on sobie, iż komitet lubelski dążył świadomie do tego co p. Churchill nazywał „niepomyślnym obrotem wypadków”, bo takie były cele rosyjskiej polityki zagranicznej. Był to „niepomyślny obrót wypadków” dla Polski, dla Wielkiej Brytanii, dla Europy – ale nie dla Rosji, dla Rosji były one sukcesem o dużym znaczeniu, dawały jej bowiem nie tylko wyłączne panowanie nad całą Polską, ale i dostęp do Niemiec, stanowczy, może nawet decydujący wpływ na sprawy niemieckie, oraz potężną pozycję strategiczną w Europie wschodniej i środkowej.

KWESTIA WILNA

W tej samej mowie p. Churchill, starając się usprawiedliwić poświęcenie polskiego Wilna, zauważył, iż „nie aprobowaliśmy zajęcia Wilna przez Polskę w r. 1920”.

Kiedy, po pierwszej wojnie światowej, Polska i Litwa powstały jako państwa niepodległe, nie dzieliła ich żadna określona granica. Oba państwa rościły pretensje do Wilna. W r. 1919 Litwa i Rosja były w stanie wojny, a Wilno zajęli Rosjanie. W r. 1919 Polacy wyparli Rosjan z Wilna, w r. 1920 Rosjanie ponownie Wilno zajęli a wycofując się po bitwie pod Warszawą z Polski, przekazali je Litwinom.

Polacy i Litwini podpisali 7 października 1920 w Suwałkach układ w obecności przedstawicieli komisji kontrolującej z ramienia Ligi Narodów. Układ ten wyrażał po prostu zgodę na rokowania w sprawie ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy Wilna. Umowa ta miała wejść w życie 10 t.m. Na okres przejściowy wytyczono linię demarkacyjną, pozostawiającą Wilno po stronie litewskiej i rozdzielającą terytoria, obsadzone przez wojska polskie i litewskie. 9 t.m. gen. Żeligowski z rozkazu Piłsudskiego zajął Wilno, łamiąc w ten sposób układ. Postępek ten spotkał się z surowym osądem nie tylko w Londynie i Waszyngtonie, ale i w Paryżu, a przede wszystkim w Genewie. Mimo to Konferencja Ambasadorów 15 marca 1923 przyznała Polsce prawa do Wilna i do otaczającego je obszaru.

Po podpisaniu traktatu ryskiego, t.j. po 18 marca 1921, Rosja przestała popierać roszczenia litewskie w sprawie Wilna. Rosja nie przestawała jednak uważać niepodległości Litwy za swą żywotną sprawę. Prawie na pewno uchroniło to Litwę od wcielenia lub przymusowej federacji z Polską w okresie między dwiema wojnami. Przeciwstawiała się ona jednak wysuwanemu przez mocarstwa zachodnie projektowi plebiscytu. Mocarstwa te dążyły w tymże roku 1921 do ostatecznego ustalenia pragnień mieszkańców Wilna i otaczającego je obszaru. Plebiscyt odbyć się miał pod kontrolą międzynarodową. Rosja obawiała się, że wojska sojusznicze mogłyby być użyte przeciwko niej. Mocarstwa zachodnie odstąpiły od projektu plebiscytu.

Uwaga p. Churchilla, że „my” – przez co prawdopodobnie rozumieć należy rząd brytyjski – „nie aprobowaliśmy zajęcia Wilna przez Polskę w r. 1920” była historycznie słuszna, ale pozbawiona związku z istotą rzeczy i obłudna. Sposób, w jaki Polacy uprzedzili decyzje prawne, był niewątpliwie godny nagany, ważność jednak postanowień, powziętych przez Konferencję Ambasadorów, w której brał udział przedstawiciel Wielkiej Brytanii, nie była nigdy zakwestionowana przez nowe argumenty. Pan Churchill – a także Prezydent Roosevelt – ustąpił pod naciskiem Rosji. Prezydent Roosevelt zachował milczenie. Pan Churchill, zamiast powiedzieć prawdę, – co na pewno mógł uczynić, wyrażając pewne ubolewanie, – wolał zrzucić winę na Polskę. Czyniąc to odstąpił od zasad rycerskości, którym zazwyczaj hołduje.

W listopadzie 1943 p. Churchill, Prezydent Roosevelt i marszałek Stalin odbyli konferencję w Teheranie i doszli do porozumienia. Porozumienie to ubrano w słowa tak ogólnikowe, że jego sens został ukryty przed światem, a nawet dziś nie jest zupełnie jasne, na czym ono polegało. Ale w Teheranie Wielka Brytania i Stany Zjednoczone zgodziły się na propozycję, stale ponawianą w ciągu r. 1943, że Polska uzyska „odszkodowania” za utratę ziem na Wschodzie. Państwa te tym samym godziły się na przyłączenie ich do Rosji i aprobowały podboje, dokonane przez Rosję w r. 1939 w porozumieniu z Niemcami.

KTO JEST FASZYSTĄ I ZDRAJCĄ

11 stycznia 1944 rząd rosyjski ogłosił oświadczenie, które łącznie z dwoma innymi wydarzeniami – wszystkie trzy zbiegły się w czasie – dało przedsmak przyszłej polityki europejskiej Rosji. Tymi dwoma wydarzeniami były: wyznaczenie Josipa Broza, znanego jako Tito, na kierownika nowego „rządu” jugosłowiańskiego, rządu, który przywłaszczył sobie prawa legalnego rządu jugosłowiańskiego, tak jak komitet lubelski przywłaszczył sobie prawa legalnego rządu polskiego, i zawarcie rosyjsko-czechosłowackiej umowy handlowej, w której tkwiła już w zalążku zapowiedź właczenia gospodarki Czechosłowacji do gospodarki Rosji.

Oświadczenie z 11 stycznia 1944 określało rząd polski jako rząd emigracyjny. Określenie to, które w przeszłości było określeniem zaszczytnym, – Kościuszko, Kossuth, Marx, Lenin i in., wszyscy oni byli emigrantami, – stało się określeniem hańbiącym.

Rząd polski przebywał w obcym kraju. Określenie „emigracyjny” stosowano tylko do rządów, które wypadły z łask Moskwy – a więc rządów jugosłowiańskiego i polskiego, ale nie do rządu norweskiego czy czechosłowackiego. We wczesnym stadium wojny dr Benesz, wówczas w niełasce, był emigrantem. Gdy łaski Moskwy uzyskał, przestał być emigrantem, choć nadal przebywał w Londynie. Rząd polski w Londynie nie był rządem emigracyjnym, gdy położenie wojskowe Rosji było na tyle krytyczne, że potrzebowała ona pomocy każdego sprzymierzeńca. Rząd jugosłowiański w Londynie nie był rządem emigracyjnym do chwili, gdy Rosja chciała się go pozbyć. Insynuowano, powtarzając ustawicznie zarzut we wszystkich odmianach, że rządy te lub wchodzące w skład ich osoby uciekły przed nieprzyjacielem, że nie brały udziału w oporze narodu przeciw nieprzyjacielowi, że reprezentują wsteczne poglądy, że w gruncie rzeczy spiskowały przeciwko Związkowi Sowieckiemu i przeciwko szczerze demokratycznym i patriotycznym elementom, które podjęły prawdziwą walkę o wyzwolenie narodu na ziemi ojczystej i które oczywiście były usposobione przyjaźnie dla powszechnego oswobodziciela, Związku Sowieckiego.

Rządy i osoby, określane mianem emigrantów, reakcjonistów i faszystów, z czasem, w wyniku zręcznie piętrzącej argumenty propagandy rosyjskiej, ulegały metamorfozie na sprzymierzeńców nieprzyjaciela albo kolaboracjonistów – a więc zdrajców.

Zdrajców – czego? Słowa, używane przez propagandę rosyjską, nie mają na celu określenia obiektywnej rzeczywistości, ale służą pewnym celom politycznym. Jednocześnie ten cel polityczny ujmowany jest jako obiektywna rzeczywistość, aczkolwiek należy ona do problematycznej przyszłości. Tacy ludzie, jak Bór-Komorowski, który stał na czele wielkiego powstania warszawskiego przeciw Niemcom, czy Michajlović, który pierwszy podjął walkę zbrojną przeciw Niemcom po załamaniu się armii jugosłowiańskiej, byli uznani za zdrajców nie tylko z myślą o zgładzeniu ich – choć i do tego celu dążono wytrwale – ale i dlatego, że chciano im udowodnić, w myśl pojęcia rosyjskiego, przewinę stokroć groźniejszą od współpracy z nieprzyjacielem: zdradę powszechnego państwa komunistycznego, które wyłonić się powinno niebawem i będzie we właściwym czasie stworzone na mocy dialektycznego procesu historii.

Nawet najżarliwszy patriota nie mógł uniknąć potępienia jako zdrajca, jeśli interesy jego kraju, a tym samym przedmiot jego patriotycznego oddania, nie był identyczny z celami rosyjskiej polityki zagranicznej. Bór-Komorowski, Michajlović i wielu innych byli oskarżeni o zdradę. Jeśli znaleźli się oni w zasięgu władz rosyjskich, aresztowano ich, więziono a nawet karano śmiercią właśnie za to, że byli patriotami – a im czystszy był ten patriotyzm, a wierność sprawie nieugiętsza, tym czarniejsza była zdrada, którą im zarzucano, tym pewniejsza była ich zagłada, jeśli nie udało się im uciec.

Zgodnie z pojęciem rosyjskim, wszystkie rządy niekomunistyczne lub nie popierające bezpośrednio czy pośrednio nastania komunizmu, są nieprzyjaciółmi ludzkości, gdyż buntują się przeciw naturalnemu porządkowi rzeczy, t.j. przeciw powstającemu na mocy praw dialektyki powszechnemu komunizmowi. Od pojęcia tego nie odstąpiono nigdy od czasów rewolucji rosyjskiej, aczkolwiek w pewnych okresach, dla względów taktycznych, ukrywano je, szczególnie przed Zachodem. W chwili obecnej rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii są z punktu widzenia rosyjskiego rządami buntowniczymi, i dlatego rosyjskie czynniki propagandowe nie pomijają żadnej sposobności aby określić je lub ich czynności jako niedemokratyczne. Przymiotnika „demokratyczny” używa się obecnie ze względów taktycznych, zamiast: „komunistyczny” czy „socjalistyczny”, dla względów usprawiedliwionych gwałtowną potrzebą. Rząd zwany demokratycznym jest to rząd służący celom polityki rosyjskiej, bez względu na to jak tyrańsko by rządził. Według polityki rosyjskiej tyrania, służąca takim celom, jest tylko siłą zużywaną na pokonanie przeszkód na drodze do spełnienia tych celów. Postęp jest tylko dialektycznym przebiegiem historii, zmierzającym do spełnienia tych celów, a rosyjska polityka zagraniczna przebieg ten podtrzymuje, kieruje nim i przyśpiesza. Każdy, kto popiera rosyjską politykę zagraniczną, jest postępowcem – kto go nie popiera, jest wstecznikiem lub faszystą. Hitler nie był faszystą, gdy walczył z demokracjami Zachodu – stał się faszystą 22 czerwca 1941, gdy rozpoczął wojnę z Rosją.

LINIA RIBBENTROPA – MOŁOTOWA

Rząd rosyjski stwierdził w oświadczeniu z 11 stycznia 1944, że „terytoria Ukrainy Zachodniej… i Białorusi Zachodniej” – t.j. ziemie wschodnie Polski – „zostały wcielone do Ukrainy sowieckiej i Białorusi sowieckiej” – a więc do Związku Sowieckiego – „w zgodzie z wolą ludności… wyrażoną w plebiscycie dokonanym w r. 1939 na szerokich podstawach demokratycznych”.

Rosja nie upierała się przy granicy akurat takiej samej jak rosyjsko-niemiecka linia demarkacyjna z r. 1939, zwana wówczas linią Ribbentropa – Mołotowa i usankcjonowana przez „plebiscyt” odbyty w tymże roku. Zaproponowała linię graniczną „mniej więcej” zbliżoną do linii Curzona, t.zn. nieco korzystniejszą dla Polski a przy tym związaną z nazwiskiem szanowanego męża stanu. Projekt jej wyszedł kiedyś od Wielkiej Brytanii i poparty był przez sojuszników zachodnich po pierwszej wojnie światowej około dwudziestu lat temu. Przyświecały mu jednak inne cele, inne były jego wytyczne, a okoliczności różniły się zasadniczo od okoliczności r. 1939 i 1940. Należało jednak nazwać linię Ribbentropa – Mołotowa mianem bardziej szanownym, aby uczynić ją łatwiejszą do przyjęcia przez opinię publiczną, słabo zdającą sobie sprawę z właściwego znaczenia linii Curzona i nieświadomą znaczenia i celów proponowanej teraz linii. Zakłopotani mężowie stanu, jak p. Churchill i p. Eden, mieli ułatwione zadanie, gdy przychodziło im uspokajać pewne wątpliwości członków Izby Gmin wobec decyzji o problematycznych wartościach pokojowych a złowieszczych dla losów Europy, kiedy mogli powołać się na lorda Curzona, choć nazwisko jego nie miało nic wspólnego z istotą rzeczy 1). Oryginalna linia Curzona nie dotyczyła Galicji Wschodniej, i dlatego Polacy nie mogli wywnioskować z brzmienia oświadczenia, jakie będą losy Lwowa. W rezultacie oświadczenie Rosji z 11 stycznia 1944 potwierdzało, z nieznacznymi poprawkami, akt grabieży, popełniony przez nią do spółki ze wspólnym wrogiem na koszt sojusznika. Dzięki mistrzowskim posunięciom politycznym Rosja postawiła p. Churchilla, p. Edena i Prezydenta Roosevelta w takiej sytuacji, że zmuszeni oni byli do podżyrowania przez Wielką Brytanię wyników porozumienia Stalina z Hitlerem mniej niż cztery lata przedtem.

Oświadczenie rosyjskie z 11 stycznia 1944 wiązało z nowoutworzonym Związkiem Patriotów Polskich „możliwości odrodzenia Polski” i oskarżało emigracyjny rząd polski w Londynie o „niezdolność do nawiązania przyjaznych stosunków z Rosją” i „zorganizowania czynnej walki z najeźdźcą niemieckim na ziemiach polskich”.

ROSJA I ARMIA KRAJOWA

„Walka z najeźdźcą niemieckim” była aktywniejsza w Polsce, niż w jakimkolwiek innym kraju okupowanym. Niedługo trzeba było czekać na to, by walka ta znalazła swój punkt kulminacyjny w walce najzajadlejszej i najbardziej zaciętej ze wszystkich stoczonych z tymże „najeźdźcą” w jakimkolwiek okupowanym kraju. Walka ta utwierdziła rząd rosyjski jeszcze bardziej w przekonaniu o potrzebie zniszczenia polskiej armii krajowej. Gdyby armia ta nie działała sprawnie, gdyby była skłócona wewnętrznie, albo liczyła wielu komunistów w swych szeregach, rząd rosyjski nie interesowałby się nią tak żywo. Ale była ona lojalna w stosunku do rządu polskiego w Londynie, składała się z przedstawicieli wszystkich klas społecznych i stanowiła zarówno pod względem politycznym jak wojskowym siłę, która mogła czynnie przeciwstawić się aktowi uzurpacji, przygotowywanemu przez Rosję w Polsce. Związek Patriotów Polskich i komitet lubelski nie reprezentowały niczego w Polsce, nie cieszyły się szacunkiem i nie miały za sobą żadnego autorytetu poza tym, jakim obdarzali ich mocodawcy rosyjscy, a roli ich w walce nie można zestawiać z rolą armii polskiej, marynarki i lotnictwa na Zachodzie i armii krajowej w Polsce. Dlatego właśnie trzeba było dyskredytować polskie siły zbrojne i ich wodzów jako reakcjonistów i faszystów, dlatego trzeba było zniszczyć armię krajową i usunąć prawowity rząd polski. Polska miała być pozbawiona sił zbrojnych, administracji i rządu, by zrobić miejsce dla uzurpatorów – spadkobierców komitetu, który tworzył się na tyłach armii czerwonej, gdy szła ona na Warszawę przeszło dwadzieścia lat temu.

Polskę wezwano do wyrzeczenia się ziem wschodnich, ale w myśl oświadczenia rosyjskiego miała ona otrzymać „prastare ziemie polskie, wydarte jej przez Niemców”, i w ten sposób „zjednoczyć cały naród polski” i zabezpieczyć mu „dostęp do morza Bałtyckiego”. „Prastare ziemie”, „wydarte Polsce przez Niemców”, zwrócone zostały Polsce na mocy traktatu wersalskiego, zgodnie z życzeniami mieszkańców, wyrażonymi w swobodnym i tajnym głosowaniu. Polska miała „dostęp do morza Bałtyckiego” – była nim Gdynia i z pewnymi ograniczeniami, Gdańsk. Wypadki wykazały niebawem, że wyrażenie „ziemie… wydarte Polsce przez Niemców” miało oznaczać zabór na szeroką skalę, nie usprawiedliwiony argumentami historycznymi czy prawnymi, całkowicie niezgodny z zasadami przyjętymi przez narody zjednoczone i wykraczający daleko poza żądania prawowitego rządu polskiego, ograniczające się do Prus Wschodnich i Górnego Śląska.

O DRUGIE „NIE”

Rząd brytyjski starał się przekonać rząd polski w Londynie, że powinien on dojść do porozumienia z Rosją i że jedyną drogą do tego celu – a równocześnie jedyną możliwością powrotu do Warszawy po zakończeniu wojny – będzie przyjęcie linii Curzona i ofiarowywanego w zamian za to „odszkodowania”. Rząd polski nie był w tej sprawie jednomyślny. Pan Mikołajczyk, który był następcą gen. Sikorskiego na stanowisku premiera, uważał że odrzucenie tej propozycji oznaczać będzie dla Polski nie tylko utratę ziem wschodnich ale i niepodległości, – nie tylko czegoś, ale wszystkiego, – a jeśli się ją przyjmie, uda się może utrzymać Lwów i uratować niepodległość. Pan Mikołajczyk był przekonany, że Wielka Brytania pozostanie wierna swym zobowiązaniom, że niepodległość Polski ma dla niej znaczenie, może nawet wielkie znaczenie, i że Polska będzie mogła liczyć na poparcie, jeśli natychmiast zgodzi się na ciężką ofiarę, której od niej żądano. Przeciwnicy p. Mikołajczyka byli przekonani, że przez ofiarę nic się zyska, że ofiara tylko przyśpieszy utratę niepodległości i że raz wreszcie ktoś, jakoś i gdzieś przeciwstawić się musi temu, co jawnie stawało się wkraczaniem Rosji głęboko do Europy, czymś znacznie przewyższającym miarę „kwestii polskiej” i że Polska, która powiedziała „nie” Niemcom, musi powiedzieć teraz „nie” Rosji, aczkolwiek bezpośrednie tego skutki będą dla niej tak samo straszliwe w r. 1944, jak były w r. 1939. Być może, nic się nie da ocalić – a na pewno nic się nie da ocalić przez kompromis (utrzymywali przeciwnicy p. Mikołajczyka) – z wyjątkiem honoru narodowego, podczas gdy odrzucenie kompromisu da przykład przyszłym pokoleniom w czasie, gdy Polska dźwignie się na nowo.

FAITS ACCOMPLIS STALINA I FAIT ACCOMPLI CHURCHILLA

15 grudnia 1944 p. Churchill, jak widzieliśmy, załatwił sprawę w Izbie Gmin. Pan Churchill powtórzył 15 grudnia 1944 to co wcześniej, t.j. 22 lutego, mówił o konferencji teherańskiej i naradach moskiewskich, które po niej nastąpiły. Powiedział, iż jest przekonany, że oświadczenie rosyjskie z 11 stycznia t.r. oznacza „ustalenie wytycznych polityki Związku Sowieckiego”, i nie pozostawił wątpliwości, że i on sam i rząd Wielkiej Brytanii oświadczenie to popiera. Powiedział dalej co następuje:

„W tym miejscu pozwolę sobie przypomnieć Izbie, że my sami nie gwarantowaliśmy nigdy w przeszłości w imieniu Rządu J. K. M. żadnej określonej linii granicznej Polski. Nie aprobowaliśmy zajęcia Wilna przez Polaków w r. 1920. Poglądy Wielkiej Brytanii z r. 1919 wyrażała t.zw. „linia Curzona”, która była co najmniej usiłowaniem praktycznego rozwiązania zagadnienia. Uważałem zawsze, że sprawy układów i poprawek terytorialnych odłożyć należy do końca wojny i że mocarstwa zwycięskie wtedy dopiero powinny przystąpić do formalnego i ostatecznego załatwienia, uwzględniającego całość zagadnień europejskich… Nie wydaje mi się, by żądania Rosji w sprawie jej granic zachodnich przekraczały granice rozsądku czy słuszności. Omawiałem to z marszałkiem Stalinem i zgodziliśmy się, że Polska powinna otrzymać odszkodowanie na koszt Niemiec, zarówno na północy jak na zachodzie…

„Muszę… powiedzieć… przemawiając w imieniu Rządu J.K.M., – a myślę, że oświadczenie moje będzie zapewne wiązało naszych następców, – że na konferencji tej (t.j. na powojennej konferencji pokojowej) nie zawahamy się oświadczyć publicznie, że słusznie uczyniono i sprawiedliwie uczyniono, czyniąc zadość pretensjom Rosji do granicy zachodniej wzdłuż linii Curzona”.

Mowa p. Churchilla z 15 grudnia 1944 oznacza ostatni akt kapitulacji Wielkiej Brytanii w sprawie Polski – ostatni, gdyż dalsze decyzje potwierdzały już tylko to, na co p. Churchill zgodził się w Teheranie. Marszałek Stalin postawił p. Churchilla wobec szeregu faits accomplis – p. Churchill nie był w stanie odrobić ani w najdrobniejszym stopniu zmienić żadnego z tych faits accomplis. Tak więc, wyprowadzony w pole przez zręczniejszego od siebie przeciwnika, p. Churchill postawił Izbę Gmin wobec ostatecznego fait accompli. Izba Gmin podżyrowała zabór wschodniej Polski, przyłączenie znacznych obszarów kosztem Niemiec i w rezultacie usunięcie prawowitego rządu polskiego oraz zlikwidowanie niepodległości Polski.

GWARANCJA BRYTYJSKA

W mowach, wygłoszonych 22 lutego i 15 grudnia 1944, p. Churchill wstrzymał się od ujawnienia sprawy o pewnym znaczeniu – w samej rzeczy o wielkim znaczeniu. Mówił o prawie i bezprawiu, lecz albo w sposób tak ogólnikowy, że miało to małe czy też w ogóle nie miało znaczenia, albo w sposób bardziej dokładny, za to oparty na przeinaczaniu faktów historycznych. Nie zdobył się na wysiłek pogodzenia tego, co się stało, z istniejącymi oświadczeniami, obietnicami, zapewnieniami, zobowiązaniami ogólnymi i szczegółowymi – zwłaszcza z gwarancją daną Polsce przez Wielką Brytanię w umowie o wzajemnej pomocy.

Umowa ta zobowiązywała Wielką Brytanię do przyjścia Polsce z pomocą, gdyby znalazła się ona w wojnie z Niemcami. Ale do tekstu umowy dołączony był protokół tajny 2), określony jako „integralna część umowy”.

Na podstawie art. 6 umowy Wielka Brytania i Polska zobowiązały się do wzajemnego informowania siebie o wszelkich „zobowiązaniach dotyczących udzielania pomocy, zawartych lub mających być zawartymi w przyszłości z innymi państwami”. Postanowiono ponadto, że „nowe zobowiązania obu układających się stron nie zmienią w niczym obowiązków ich”, wynikających z układu, ani też pośrednio nie stworzą nowych zobowiązań żadnej ze stron w stosunku do trzeciego państwa.

Rokowania w sprawie umowy toczyły się w r. 1939 w atmosferze niepewności – i wręcz niepokoju – co do stanowiska, jakie zajmie Rosja. Intencją art. 6 było zapobieżenie „układom” sprzecznym z interesami Wielkiej Brytanii między Polską a Rosją albo sprzecznych z interesami Polski między Wielką Brytanią a Rosją. Z art. 3 protokółu tajnego wynika, że „układy”, omówione w art. 6 umowy jawnej, muszą być „ujęte w ten sposób, by wprowadzenie ich w życie w żadnym wypadku nie działało na szkodę ani suwerenności ani nienaruszalności terytorium układających się stron”. Prawda, że słowo „granica” nie występuje w protokóle, ale wyrażenie „nienaruszalność terytorium” nie może znaczyć nic innego poza nienaruszalnością granic, tak że gdy p. Churchill oświadczał, że „nie gwarantowaliśmy nigdy w przeszłości w imieniu Rządu J.K.M. żadnej określonej linii granicznej Polski”, nie mówił chyba prawdy. Wielka Brytania bowiem zobowiązała się w art. 3 protokółu tajnego do powstrzymania się od właśnie takich „nowych zobowiązań” wobec mocarstw trzecich, a mianowicie Rosji, jak te, które negocjował on sam, albo ściśle mówiąc, jak te, które Rosjanie narzucili p. Churchillowi i p. Edenowi, a które wyraźnie – działały na szkodę nienaruszalności terytorium Polski”, gdyż w wyniku ich wschodnie granice Polski przesunęły się na zachód tak daleko, że utraciła ona więcej niż połowę swego terytorium.

Można pogwałcić suwerenność państwa bez naruszenia jego granic. Suwerenność może być zmieniona lub uzurpowana w wyniku przewrotu wewnętrznego, inspirowanego z zewnątrz. Polska mogła stać się krajem zależnym od Rosji bez jakiejkolwiek zmiany granic. Art. 3 protokółu tajnego świadczy, że w r. 1939 rządy brytyjski i polski zdawały sobie sprawę z podwójnego niebezpieczeństwa, które zagrażało Polsce – zagrożenia jej suwerenności, t.j. niepodległości, przez przewrót wewnętrzny, i zagrożenia jej granic, t.j. zagrożenia nienaruszalności terytorium. Oba te niebezpieczeństwa zagrażały Polsce wielokrotnie w toku historii, zwykle powiązane były ze sobą organicznie: zmniejszenie terytorium oznaczało zmniejszenie suwerenności i doprowadziło w końcu do tego że Polska przestała istnieć jako państwo niepodległe. Gwarancja Wielkiej Brytanii z r. 1939 ubezpieczała właśnie przed tym podwójnym niebezpieczeństwem. Opuszczając Polskę Wielka Brytania wydała ją na łup tego podwójnego niebezpieczeństwa wskutek pogwałcenia w Teheranie dawnych zobowiązań. Dalsze konferencje – w Moskwie, Jałcie i Potsdamie – tylko uświęcały to wcześniejsze pogwałcenie zobowiązań.

ZMODERNIZOWANY KOŃ TROJAŃSKI

W Teheranie marszałek Stalin zdawał się skłaniać do podjęcia rokowań z rządem polskim pod warunkiem, że wejdzie do niego kilku członków Związku Patriotów Polskich. Ani p. Churchill ani Prezydent Roosevelt nie zgłaszali, jak się zdaje, zastrzeżeń (a jeśli czynili to, nad zastrzeżeniami przechodzono do porządku), aczkolwiek powinno było być jasne dla nich, że mieli się zgodzić na zmodernizowanego konia trojańskiego.

W lipcu 1944 wojska rosyjskie przekroczyły linię Curzona, a 22 t.m. utworzono Komitet Wyzwolenia Narodowego, złożony z członków Związku Patriotów Polskich. Komitet ten opanowany był przez komunistów polskich, ci zaś, jako tacy, zależni byli od rządu rosyjskiego. Komitet ten pełnił de facto rolę rządu ziem polskich za zachód od linii Curzona, znajdujących się pod okupacją sowiecką. Siedzibą jego był Lublin, i dlatego stał się z czasem znany jako komitet lubelski.

W grudniu 1944 rząd rosyjski pozwolił, aby Komitet Wyzwolenia Narodowego zaczął używać nazwy Tymczasowego Rządu Polskiego. 2 stycznia 1945 Komitet zwołał do Lublina Radę Narodową. Premier (już wtedy używający tego tytułu) Osóbka-Morawski napiętnował rząd polski w Londynie jako „zespół faszystów” i oskarżył p. Mikołajczyka o współudział w „mordowaniu demokratów polskich przez terrorystów”. Oświadczył, że armia krajowa „zmierza do coraz bliższej współpracy z Niemcami”, i ostrzegł tych, którzy upierają się nadal przy „praktykach reakcyjnych i terrorystycznych”, że nie mogą spodziewać się „pobłażania czy litości”. Gen. Rola-Żymierski, który stał na czele Związku Patriotów Polskich, został oficjalnie ogłoszony „wodzem naczelnym wszystkich sił zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”.

5 stycznia 1945 Rosja uznała Komitet jako Tymczasowy Rząd Polski – nastąpiła wymiana przedstawicieli dyplomatycznych. Akt ten uświęcił tylko de jure stan istniejący już de facto, komitet zawierał już poprzednio traktaty z republikami, wchodzącymi w skład Związku Sowieckiego, administrował na zlecenie Rosji „ziemiami uwolnionymi” na zachód od linii Curzona i przygotowywał plany politycznej, społecznej i gospodarczej odbudowy nowej Polski. Na „ziemiach uwolnionych” Rząd Tymczasowy, wspierany przez armię czerwoną i N.K.W.D., sprawował rządy terroru i likwidował resztki armii krajowej przy pomocy podwójnej akcji gwałtu fizycznego i moralnego oszczerstwa.

Taki rząd polski nie przypadał do smaku p. Churchillowi i p. Edenowi. Pan Churchill odnosił się do niego z niechęcią. Przypisywał on jednak niesłusznie winę jego powstania rządowi polskiemu w Londynie.

28 lutego 1945 p. Eden powiedział w Izbie Gmin co następuje: „Bez względu na to czy komitet lubelski podoba się nam czy nie, – mnie osobiście się nie podoba, – pełni on obecnie władzę zgodnie z potrzebami rosyjskich władz wojskowych”.

Oświadczenie to było zgodne z prawdą. Jakież to były jednak „potrzeby”?

– Były to „potrzeby” rosyjskiej polityki zagranicznej, zmierzające do tego, by zamienić Rzeczpospolitą Polską w protektorat rosyjski.

„Utworzenie nowego rządu polskiego – ciągnął p. Eden – jest kwestią czasu, tygodni, czy nawet miesięcy”. W okresie tym Rosja „będzie uznawała nadal rząd lubelski” (nawet p. Eden nazwał go teraz rządem), podczas gdy Wielka Brytania i Stany Zjednoczone „będą uznawały nadal” rząd polski w Londynie.

Obydwa „rządy” postawiono przeto na równej płaszczyźnie. Rosja uzyskała znowu wolną rękę. 26 czerwca 1945 komitet lubelski, t.j. Rząd Tymczasowy, stał się – po dokonaniu nieznacznych zmian – rządem Rzeczypospolitej Polskiej de jure i de facto, podczas gdy rządy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych cofnęły 5 lipca 1945 uznanie de jure i de facto prawowitemu rządowi Rzeczypospolitej, nie krępując się obowiązującymi zasadami prawa międzynarodowego 3).

„ODSZKODOWANIE” I ANEKSJA W INTERESIE ROSJI

Słów kilka poświęcić nadto warto sprawie „odszkodowania”, przyznanego Polsce – albo raczej narzuconego jej – w zamian za utratę ziem wschodnich.

Argumenty rosyjskie dotyczące linii Curzona były, jak już widzieliśmy, pozbawione podstaw historycznych. Przedstawiały one fakty fałszywie, ale spełniały zadanie. Jakież było to zadanie? Ziemie, położone na wschód od linii Curzona, znaczyły dla Polski wiele – znaczyły bowiem połowę kraju, ze znaczną ilością ludności polskiej, znajdowały się na nich ważne i drogie sercom polskim miasta, w tym dwa ośrodki uniwersyteckie: Lwów i Wilno, o dawnych tradycjach naukowych, obszary zasobne w bogactwa naturalne, których eksploatację rozwinięto poważnie w ciągu ostatniego dwudziestolecia. Ale w porównaniu z ogromem Rosji było to po prostu nic. Dlaczego Rosja pożądała tych ziem? Dlaczego ofiarowała Polsce „odszkodowanie”? Jeśli – zgodnie z argumentacją rosyjską, przyjętą przez p. Churchilla – Polska nie miała prawa do ziem wschodnich, dlaczego miała ona podstawy do otrzymania „odszkodowania” kosztem Niemiec, które do ziem otrzymanych przez Polskę jako „odszkodowanie”, miały wszelkie prawa, nawet z punktu widzenia wątpliwej wartości praw, wynikających z oświadczeń sojuszniczych? Otóż Rosję w małym stopniu obchodzi wschodnia Polska, natomiast w dużym stopniu obchodzą ją wschodnie Niemcy. Anektując wschodnią Polskę, – co miało dla Rosji małe znaczenie, – mogła ona, nazywając to „odszkodowaniem”, anektować Niemcy wschodnie, gdyż skoro Polska miała się dostać pod protektorat Rosji, wszystkie zaanektowane przez nią terytoria stawały się, siłą rzeczy, częścią Rosji i zaczynały służyć jej celom.

15 grudnia 1944 p. Churchill powiedział w Izbie Gmin, że „słusznie uczyniono i sprawiedliwie uczyniono” oddając Rosji wschodnie ziemie Polski. Dlaczego w to uwierzył i w jakim momencie olśnienia odkrył, że Polska nie ma prawa do połowy swego obszaru – jest dla nas zagadką.

5 września 1940 Churchill powiedział w Izbie Gmin: „Nie zamierzamy uznawać zmian terytorialnych, dokonanych podczas wojny, z wyjątkiem wypadków, gdy strony zainteresowane wyraziły na nie zgodę swobodnie i w atmosferze dobrej woli”.

A jednak 15 grudnia 1944 zaproponował uznanie „zmian terytorialnych” kosztem zarówno sprzymierzeńca jak wroga, mimo że nie nastąpiła na nie zgoda żadnej z zainteresowanych stron, wyrażona swobodnie i w atmosferze dobrej woli.

WSPÓLNICZKA SOWIETÓW

Jeśli Rosja kpiła sobie z zasad, obietnic, zobowiązań i traktatów, czyniła to przynajmniej w imię uświęcających wszystko doktryn komunizmu i dla swego dobra, utożsamianego z dobrem ludzkości. Wielka Brytania nie zyskiwała nic na łamaniu zasad i zobowiązań. Być może, nie mogła ona w żadnym wypadku ocalić niepodległości Polski, aczkolwiek nie jest to rzeczą pewną. Ale dopuściła do tego, że krok za krokiem znalazła się w położeniu wspólniczki Rosji w niszczeniu niepodległości Polski. Gdyby p. Churchill i p. Eden powiedzieli: „Nie, przepraszamy, nie możemy się na to zgodzić”, gdyby powołali się na oświadczenia mocarstw zjednoczonych, – np. na kartę atlantycką, -na traktat przymierza z Polską, czy na liczne zapewnienia składane w Izbie Gmin, nie przegraliby ani oni, ani Wielka Brytania, ani Polska. Postępując zgodnie z honorem pp. Churchill i Eden zajęliby mocniejszą pozycję nie tylko w stosunku do Rosji ale i w stosunku do Stanów Zjednoczonych. Czyniąc to służyliby nie gorzej interesom brytyjskim i polskim, służyliby lepiej i mogliby odwrócić przynajmniej część obecnych krzywd i przyszłych nieszczęść. Jeśli nawet usprawiedliwiać można w pewnych wypadkach poświęcenie honoru dla interesu, nie podobna usprawiedliwić poświęcenia honoru bez najmniejszego interesu.

Rosja, obojętna w zupełności na sprawy honoru, prowadziła grę polityczną, której p. Churchill i p. Eden zdawali się nie rozumieć – dopóki nie było za późno. Trudno nie wyrazić zdziwienia, dlaczego nie zastanawiali się oni nad przyczynami pewnych żądań rosyjskich, np. w sprawie linii Curzona i „odszkodowania” dla Polski.

ZASTAW I GROŹBA

Uzyskując „odszkodowanie” dla Polski, Rosja, jak to wykazaliśmy, nie tylko uzyskała część terytorium Niemiec dla siebie, ale wzmocniła władzę nad Polską i uzyskała materiał do targów z przyszłymi Niemcami, w istocie z całą Europą, Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi. Mimo aresztów, egzekucji, terroru, cenzury, pozbawiania praw obywatelskich i fałszowania wyborów, można dopatrzeć się w Polsce śladów wolności: Rosja, władająca całkowicie Polską, pozwolić sobie może na pozostawienie jej cienia wolności. Wystarczy, by zagroziła nieposłusznej Polsce utratą terytoriów zachodnich -utratą, która sprowadziłaby Polskę do żałosnych szczątków państwa, przypominających Generalną Gubernię, ów rezerwat rasy niewolników, przeznaczonych na zagładę. Nie podobna wyobrazić sobie w Polsce jakichkolwiek czynników, które by zaryzykowały narażenie się na tę groźbę. Jedynie w wypadku głębokiego kryzysu w Rosji, Polacy – gdyby udało im się zachować ten instynkt jedności, który tyle razy ratował naród – mogliby mieć nadzieję odzyskania niepodległości i odebrania bezprawnie im wydartych ziem wschodnich.

Z drugiej strony, jeśli Rosja powróci do swojej dawnej polityki niemieckiej (nie ma żadnych dostatecznie ważkich powodów, dla których nie mogłaby tego zrobić), zawsze ofiarować będzie mogła Niemcom zwrot obszarów ustąpionych jako „odszkodowanie” Polsce. Nie do pomyślenia jest rząd niemiecki, o pozorach bodaj niezależności, który by pogodził się z trwałą utratą tych obszarów. Odzyskanie ich będzie głównym celem niemieckiej polityki zagranicznej, gdy tylko Niemcy poczują się na nowo na siłach. Rosja pozyskała w ten sposób największe atuty w swej polityce niemieckiej. Nic co mocarstwa zachodnie mogą ofiarować Niemcom nie da się porównać z tym co może im ofiarować Rosja.

Polska jest bowiem dla Rosji pod każdym względem sprawą drugorzędną. Jak zaznaczyliśmy juz na początku tych rozważań, Polska jest dla Rosji funkcją jej polityki europejskiej w ogóle, a jej polityki niemieckiej w szczególności. Zarówno w polityce europejskiej jak w polityce niemieckiej chodzi jej o cel ostateczny – o usunięcie wpływów brytyjskich i amerykańskich z Europy, o rozszerzenie na nią wpływów komunistycznych jako etapu na drodze do powszechnego państwa komunistycznego pod przewodem Rosji.

Jest rzeczą nierealną ignorowanie urojeń dlatego, że są urojeniami, i zakładanie, że nie będzie podjęta próba o pokuszenie się o rzeczy niemożliwe dlatego, że są niemożliwe. Dzieje rewolucji rosyjskiej i niemieckiej uczą nas liczenia się z potęgą idei, wobec której bomba atomowa jest niczym. Nie ma niebezpieczniejszego złudzenia w polityce, niż złudzenie, że w złudzeniach nie kryją się najpotężniejsze możliwości.

POZYCJA KLUCZOWA

Godząc się na linię Curzona i „odszkodowanie” dla Polski Wielka Brytania zbliżyła bombę atomową do zasięgu Londynu i dała Rosji kluczową polityczną, gospodarczą i strategiczną pozycję w Europie – pozycję, która dzięki p. Churchillowi wzmocniła się jeszcze przez poddanie Rosji innej wielkiej placówki strategicznej w Europie – Jugosławii.

OCALONY HONOR

Polska przeciwstawiła się zbrojnie Niemcom w r. 1939. Walczyła w tym samym stopniu o Europę i o bezpieczeństwo Imperium Brytyjskiego jak i o swoje własne. Gdy przeciwstawiała się żądaniom i naciskom Rosji, mając za jedyny oręż jedność narodową, honor i – a krucha to broń – zobowiązania i obietnice sojuszników, walczyła także w tym samym stopniu o Europę i bezpieczeństwo Imperium Brytyjskiego jak o swoje własne.

Walczyła całkowicie samotnie – przeciwstawiając się i Wielkiej Brytanii i Rosji. Przegrała, ale jedyna w tej nierównej walce nie utraciła honoru. Utraciła jednak niepodległość.

Ale wraz z utratą niepodległości Polski utracono znacznie więcej – jak to jasno ukazały wypadki i jak to jeszcze jaśniej ukażą.

F. A. Voigt.
przełożyła Marianna Służewska.

——–
*) Z książki „Pax Britannica”, która ukaże się niebawem nakładem Constable’a.
1) Nieliczni tylko członkowie parlamentu zgłosili zastrzeżenia co do sposobu „załatwienia sprawy polskiej”. Jeden tylko członek rządu, p. Henry Strauss, podał się do dymisji w związku z tą kwestią. Prasa codzienna, niemal bez wyjątku, nie uświadamiała sobie wagi tego co się stało. Społeczeństwo, na ogół zachowało się obojętnie.
2) Istnienie tego protokółu ujawnił 28 lutego 1945 w Izbie Gmin poseł z okręgu Penryn and Falmouth, p. Petheric. Tekst ogłoszony został oficjalnie jako White Paper (Cmd, 6615) 5 sierpnia 1945.
3) Jeśli rządy prawa w ogólę oznaczają cokolwiek, nie można ani uznać ani cofnąć uznania istniejącemu rządowi w zależności od potrzeb tej czy innej polityki.

Wydawany w Londynie w latach 1946 – 1981 emigracyjny tygodnik społeczno-kulturalny. Założycielem pisma był Mieczysław Grydzewski a stałymi współpracownikami byli min. Marian Hemar, Marian Kukiel, Stanisław Stroński, Jan Lechoń, Józef Mackiewicz, Tymon Terlecki, Józef Wittlin. Tygodnik był kontynuacją londyńskich „Wiadomości Polskich” a tradycją nawiązywał do przedwojennych „Wiadomości Literackich”.

Close